Rozmaitości

26 lipca 1920 r. Krowa z perspektywy ważki, czyli pierwszy lot aeroplanem

Pamiętacie, kiedy po raz pierwszy weszliście na pokład samolotu? A może ta chwila dopiero przed Wami? Dziennikarz „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”, który sto lat temu relacjonował swój pierwszy lot aeroplanem, z pewnością zapamiętał to doświadczenie na zawsze! Jeśli w tegoroczne wakacje zrezygnowaliście z podróży samolotem i tęsknicie za lataniem, tym goręcej polecamy barwną relację redaktora Ludwika Szczepańskiego.

Samolot Albatros Oeffag D-III, którym w lipcu 1920 r. leciał krakowski dziennikarz. Zdjęcie opublikowane w 1933 r. w księdze pamiątkowej ku czci poległych lotników – dostępnej w Wielkopolskiej Bibliotece Cyfrowej.

Start odbywał się z lotniska w Rakowicach, gdzie działała krakowska szkoła lotników. Krajobraz był prawdziwie sielski i w niczym nie przypominał scenerii współczesnych lotnisk. W dali pasą się stada spokojnych krów i wołów, których przyziemna filozofia nie daje się wcale wytrącić z równowagi widokiem niesamowitych olbrzymich ważek, zrywających się na tem błoniu od rana do wieczora co chwila do lotu w błękit słoneczny, z piekielnym łoskotem i poszumem. Woły żują przywiędłą trawę i zdają się zupełnie ignorować to skrzydlate sąsiedztwo.

Redaktor Ludwik Szczepański (1872–1954). Zdjęcie zamieszczone w publikacji z okazji 25-lecia Syndykatu Dziennikarzy Krakowskich. Broszurę można obejrzeć w Kujawsko-Pomorskiej Bibliotece Cyfrowej.

48-letni szacowny redaktor z trudem wgramolił się na pokład maszyny – Albatrosa Oeffag D.III. Na głowę musiał założyć hełm, a na garnitur – wojskowy płaszcz. Początkowo zszokowały go hałasy wydobywające się z silnika maszyny i mocne podmuchy wiatru, ale po chwili już w pełni delektował się podróżą.

Spojrzałem w bok. Cóż to, te krowy są już w dole i tak zmalały! Płyniemy cudownie! Wznosimy się coraz wyżej jakąś niepojętą mocą, spokojnie, pewnie, wygodnie, miarowo. Świat przedstawia się jak mapa plastyczna; jakieś rozrzucone domki niby zabaweczki dla dzieci, pstra szachownica pól zielonych, żółtych, brązowych… Płyniemy nad Krakowem. Przepysznie rysują się smukłe sylwety wież kościoła Maryackiego; patyna dachu nawy kościoła mieni się siną zielenią. Wisła, szara kręta wstęga wody wśród szarych brzegów. Panorama w dole przesuwa się szybko. Opadamy. Ziemia rośnie w oczach. – Panie kapitanie, mówię, jeśli będziecie potrzebowali kiedy pasażera do Lwowa, Warszawy, Jokohamy, Timbuktu, proszę o mnie pomyśleć. Służę w każdej chwili.

Kraków z lotu ptaka – taki widok miał red. Szczepański z pokładu w 1920 r.
Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa

Emocjom redaktora nie można się dziwić. Sto lat temu polskie lotnictwo cywilne jeszcze nie istniało, dlatego kilkunastominutowy lot samolotem wojskowym był niebywałą atrakcją. Zresztą dziś również chętnie poobserwowalibyśmy Kraków z góry! Loty widokowe są obecnie popularnym pomysłem na prezent. Redaktor Szczepański byłby w pełni usatysfakcjonowany :). Jego relację (w dwóch częściach) możecie przeczytać w Małopolskiej Bibliotece Cyfrowej: tutaj i tutaj.