14 sierpnia 1920 r. Warszawa się zmieniła
Zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądało życie w stolicy, gdy było już wiadomo, że bitwa o nią jest nieunikniona? Niektóre relacje na myśl przywodzą ponury widok opustoszałych ulic w czasie izolacji sprzed kilku miesięcy… Dziś Warszawa się zmieniła – pisał redaktor „Kurjera Warszawskiego” sto lat temu. – W ciągu miesiąca zaledwie znikło hulaszcze, puste życie stolicy. Oblicze miasta spoważniało.
Wzmożony ruch panował w zasadzie tylko tam, gdzie organizowano obronę Warszawy, np. w punktach rejestrujących osoby chętne do pomocy w transportowaniu rannych. Ochotnicy deklarowali na piśmie, w jakich godzinach będą do dyspozycji. Służby wartownicze patrolowały mosty i tory kolejowe. Ruch pociągów osobowych z Warszawy został całkowicie wstrzymany.
W nocy, po 22.00, obowiązywał zakaz poruszania się po mieście, z wyjątkiem osób posiadających przepustki. Odwołano wiele zaplanowanych wcześniej imprez i zebrań. Organizowano za to wiece, podczas których padały wezwania do zachowania zimnej krwi i solidarności z walczącymi. Kina i teatry wciąż działały, co oburzało niektórych warszawiaków. Grano przeważnie komedie, część teatrów wprowadziła jednak patriotyczny repertuar.
Kobiety na wezwanie Polskiego Białego Krzyża zgłaszały się do szycia woreczków, do których wkładano drobiazgi dla żołnierzy: bandaż, mydło, ręcznik czy papierosy. Kobiece organizacje przyjmowały każdą ilość męskiej bielizny, nici, guzików i artykułów spożywczych – wszystko, co mogło się przydać na froncie. 14 sierpnia do szpitali zgłosiło się kilkaset sanitariuszek, które dzień wcześniej zakończyły kurs organizowany przez Amerykański Czerwony Krzyż.
Czytając prasę z tego dnia, można się natknąć na wzruszające ogłoszenia. Na przykład to: Ochotnik prosi o konia i siodło, choćby najgorsze. Ktoś inny dziękował swojemu darczyńcy za to, że z własnych środków wyekwipował go na front.
W warszawskich sklepach stawiano specjalne koszyczki, do których klienci mogli odkładać towary z przeznaczeniem dla żołnierzy (zupełnie jak w przypadku współczesnych przedświątecznych zbiórek darów dla potrzebujących). Apteki oddawały swoje zapasy materiałów opatrunkowych. Nowożeńcy rezygnowali ze ślubnych prezentów, solenizanci – z imieninowych upominków. Na wielu pogrzebach zabrakło kwiatów, bo pieniądze – zamiast na zakup wieńców – przeznaczano na wsparcie armii. Lista darczyńców zajmowała całe szpalty „Kurjera Warszawskiego”.
Na placach miasta biwakują śpieszące do boju oddziały, w ulicznym tłumie co trzeci – to żołnierz, który za parę dni lub godzin stanie w obliczu wroga. Tutaj rodzą się i urabiają uczucia i myśli, z którymi wyruszy w okopy, tutaj wyczuwa tętno i głos serc i umysłów całej Polski. W Warszawie wykuwa się dzisiaj to, co nazywamy siłą moralną żołnierza i od czego jedynie moc jego i zwycięstwo zależy. Dusza okopów, ich zapał i wiara w zwycięstwo, impet i rozmach bojowy tworzą się w Warszawie – pisał Stanisław Stroński w „Rzeczpospolitej”.
W kościołach przygotowywano uroczyste nabożeństwa i procesje z okazji przypadającego nazajutrz święta Matki Boskiej Zielnej. Warszawa trwała w modlitwie i oczekiwaniu.