20 czerwca 1920 r. Inżynier Wenda wybiera Gdynię
Gdzie zbudować „polskie okno na świat”? To pytanie, które wielu stawia dzisiaj w kontekście Centralnego Portu Komunikacyjnego, było niezwykle aktualne również dokładnie sto lat temu. Polska potrzebowała własnego portu morskiego, który mógłby być bramą dla naszego eksportu i importu.
Nie mogliśmy liczyć na Gdańsk, bo władze Wolnego Miasta na każdym kroku utrudniały nam handel. W czasie wojny polsko-bolszewickiej sytuacja stała się dramatyczna – zablokowano możliwość przeładunku broni, do portu nie mogły zawijać polskie okręty. Specjalne zlecenie, obejmujące wybór miejsca na budowę polskiego portu i wykonanie projektu, otrzymał 57-letni, doświadczony inżynier komunikacji – Tadeusz Wenda. To miała być gigantyczna inwestycja, przynosząca Polsce prawdziwą zmianę cywilizacyjną i pomagająca dźwignąć polską gospodarkę. Sceptyków, niewierzących w możliwość zbudowania portu od podstaw, było wielu. Czy tylko nam przywodzi to na myśl obecną dyskusję nad CPK?

Inżynier Wenda wybrał się na Wybrzeże w celu przeprowadzenia inspekcji. Badał Zatokę Pucką, lustrował Wielką Wieś, Puck, Rewę, Hel i Tczew. Wielu osobom szczególnie to ostatnie miasto wydawało się dogodną kandydaturą. A jednak wybór inż. Wendy padł na Gdynię. Tłumaczył on później skromnie, że wioska rzuciłaby się w oczy każdemu fachowcowi, który – jak on – po prostu spojrzałby na mapę. Dlatego w swoim sprawozdaniu z 20 czerwca 1920 r. napisał: najdogodniejszym miejscem do budowy portu wojennego (jak również w razie potrzeby handlowego) jest Gdynia, a właściwie nizina między Gdynią a Oksywą, położoną w odległości 16 km od Nowego Portu w Gdańsku.Niewiele jest w polskiej historii zdań, które tak bardzo wpłynęłyby na rozwój całych regionów i gospodarki! Kto wie, może za sto lat ktoś zacytuje podobny fragment z planów towarzyszących budowie CPK?
Co zobaczył inż. Wenda, gdy przyjechał do Gdyni na wizję lokalną? Musicie wykasować z pamięci obraz tętniącego życiem miasta i wyobrazić sobie rybacką wioskę, liczącą (łącznie z sąsiednimi osadami) nieco ponad 130 domów i 1,3 tys. mieszkańców. W morze wypływało tam kilka kutrów motorowych i żaglowców; dominowały proste łodzie wiosłowe. Na szczęście zachowały się zdjęcia, które mogą pomóc naszej wyobraźni!

Więcej archiwalnych pocztówek z Gdyni można obejrzeć w serwisie Polona. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę hasło „Gdynia” i zaznaczyć kategorię „pocztówki”.
Tadeusz Wenda dostrzegł w Gdyni duży potencjał – coś znacznie więcej niż miejsce na nieco ponad sto skromnych łódek. Największymi zaletami wioski były: łagodny i niski brzeg morski, spokojna reda zapewniająca statkom ochronę od wiatru, słabe prądy przybrzeżne i dogodne warunki do tworzenia basenów portowych. Ze wszystkich miejscowości na polskim wybrzeżu to Gdynia leżała najbliżej środka kraju, a 2 km od wsi znajdowała się stacja kolejowa. Inżynier Wenda podkreślał, że budowę można zacząć w zasadzie niezwłocznie i że w Gdyni będzie ona najtańsza.

W serwisie Polona można zapoznać się także z kilkunastostronicowym uzasadnieniem wyboru inż. Wendy – zobacz TUTAJ.
Latem 1920 r. Gdynia jakby nie zdawała sobie jeszcze sprawy z przyszłości, jaka ma przed sobą. Specyficzną „reklamę” wioski zamieścił warszawski tygodnik „Zagłoba”. Żeńskiej części redakcji bloga nie przekonuje, ale dziś, po stu latach, nikogo przecież nie trzeba namawiać, by wybrał się do Gdyni :).

Źródło: Biblioteka Narodowa