Rozmaitości

26 czerwca 1920 r. Warszawiacy na letniskach. Z all inclusive i bez

W dobie epidemii koronawirusa planowanie wakacji wygląda inaczej niż zawsze. Wiele osób urlop spędzi w domach, inni szukają bezpiecznych sposobów na pobyt w krajowych kurortach. Choć trudno porównywać te okoliczności do rzeczywistości wojennej sprzed stu lat, warto wiedzieć, że także wówczas wielu Polaków szukało możliwości zorganizowania letniego wypoczynku.

Pocztówka z reprodukcją obrazu Wojciecha Kossaka „Odpoczynek”. Źródło: Biblioteka Narodowa

– Czy twoi synowie spędzają lato w mieście?
– O nie, pojechali na letnisko dla wzmocnienia sił.
– A jak się nazywa ta uzdrawiająca miejscowość?
– Front Przeciwbolszewicki.

Sto lat temu po Warszawie krążył właśnie taki, nieco ponury dowcip. Choć mobilizacja w społeczeństwie była ogromna, wielu Polaków nie odmówiło sobie choć namiastki wakacyjnego odpoczynku. Mało kto mógł sobie pozwolić na pobyt nad morzem (turystyczna infrastruktura nad Bałtykiem pozostawiała wtedy zresztą dużo do życzenia), dlatego niezwykle popularne były letniska położone niedaleko miejsca zamieszkania.

Domek letniskowy w Kocierzowach na pocztówce sprzed 1918 r. Źródło: Biblioteka Narodowa

Ulubionymi miejscowościami wypoczynkowymi warszawiaków były m.in. Konstancin, Radość, Skolimów czy Otwock. Najzamożniejsi wykupywali pobyt w pensjonatach i wspaniałych, położonych wśród lasów willach. Z pełnym wyżywieniem i różnymi rozrywkami, czyli – jak byśmy dziś powiedzieli – w opcji all inclusive!

Większość decydowała się jednak na opcje skromniejsze. Wybierano proste prywatne kwatery (pokoje z kuchnią), a żywność kupowano od okolicznych chłopów. W obliczu ogromnej wojennej drożyzny latem 1920 r. nawet takie wakacje oznaczały jednak spore wydatki. Ceny wiejskich produktów – jajek czy masła – były bardzo wygórowane. Dlatego wielu warszawiaków stawiało na kilkugodzinne wycieczki pod miasto kolejką, by choć przez chwilę odpocząć na łonie natury – wychodziło znacznie taniej. Jednodniowe wyjazdy były dobrą opcją także dla wszystkich, którzy ze względu na obowiązki nie mogli sobie pozwolić na tygodniowy urlop. Ten wybieg, popularny sto lat temu, doskonale znamy i dziś!

Przedwojenna pocztówka. Źródło: Biblioteka Narodowa
Cegiełka na sanatorium dla żołnierzy wydana w Skolimowie w 1919 r. Źródło: Biblioteka Narodowa

Nawet na wakacjach nie dało się zapomnieć o wojnie. Policja i żandarmeria sprawdzały, czy na letniskach nie wypoczywają dezerterzy i poborowi. Organizacje patriotyczne organizowały wiece agitacyjne, podczas których zachęcano wszystkich letników zdolnych do noszenia broni, by wstępowali do armii ochotniczej (przypadki wyjazdów z wakacji prosto na front nie były rzadkością!). Przypominano też o obowiązku niesienia pomocy rodzinom żołnierzy i namawiano do składania datków na leczenie rannych.

Na przełomie lipca i sierpnia podwarszawskie letniska opustoszały. Z okolic Wawra odjechało około trzech tysięcy osób […]. Za furmankę chłopską płacono po tysiąc marek, byle przewieźć ruchomości do Warszawy – pisała „Rzeczpospolita”. Te wyjazdy w popłochu były oczywiście spowodowane sytuacją na froncie. Bolszewicy coraz bardziej parli w stronę Warszawy. Prasa skwapliwie zauważała, że wyjazd letników ma swoje dobre strony – opuszczone kwatery przydawały się uchodźcom wojennym, przybywającym tysiącami ze wschodu. To nie było beztroskie lato…

Wszystkim, którzy dziś zaczynają wakacje, życzymy wspaniałego wypoczynku, wolnego od jakichkolwiek zmartwień!