Wydarzenia

8 lipca 1920 r. Wszyscy na front!

To było prawdziwe pospolite ruszenie! Sto lat temu prasę w całym kraju obiegła informacja o ochotniczym zaciągu do Wojska Polskiego. Gen. Kazimierz Sosnkowski wydał rozkaz o utworzeniu Generalnego Inspektoratu Armii Ochotniczej i mianowaniu gen. Józefa Hallera generalnym inspektorem. Jeszcze tego samego dnia do armii przystąpiła grupa posłów, dziennikarzy i księży. Akcja mobilizacyjna z każdym dniem rozprzestrzeniała się coraz bardziej. Odzew był niezwykły. Studenci, literaci, adwokaci, sportowcy, harcerze, rzesze zwykłych Polaków – do końca września 1920 r. do armii wstąpiło niemal 106 tys. ochotników!

Ochotnicy w biurze werbunkowym w gmachu Szkoły Sztabu Generalnego przy al. Szucha. Zdjęcie opublikowane w „Tygodniku Ilustrowanym”, nr 29/1920.
Źródło: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego

Zgłaszać mogli się szeregowi od 17 do 42. roku życia i oficerowie w wieku do 50 lat. Ochotników przyjmowano przede wszystkim do piechoty – trafiła tam niemal połowa z nich. Przydział do kawalerii, artylerii, wojsk technicznych i wartowniczych otrzymywały tylko osoby, które wcześniej służyły w tych formacjach lub miały odpowiednie kwalifikacje. Ze względu na niedostatki w wyposażeniu armii zachęcano, by do punktu werbunkowego zgłaszać się z własnym ubraniem i uzbrojeniem, a w przypadku jeźdźców – z koniem.

Ćwiczenia straży obywatelskiej na placu wyścigów konnych w Warszawie. Zdjęcie Mariana Fuksa opublikowane w „Tygodniku Ilustrowanym”, nr 33/1920.
Źródło: Biblioteka Cyfrowa Uniwersytetu Łódzkiego

Gen. Władysław Sikorski nie miał wątpliwości, że ochotnicy odegrali ogromną rolę w zwycięstwie nad bolszewikami. Wcieleni […] do cofających się pod Warszawę pułków, stworzyli niezawodny cement moralny tych pułków. Wszystkie te świeże oddziały, wysyłane w krytycznym momencie na front, pozwoliły nam opanować tuż przed bitwą warszawską kryzys stanów liczebnych cofających się dywizyj, podniosły ich wartość bojową i przyczyniły się do przechylenia szali zwycięstwa na naszą korzyść – pisał w publikacji „Nad Wisłą i Wkrą: studjum z polsko-rosyjskiej wojny 1920 roku”.

Jedną z ochotniczek była Janina Walicka, ułan w II Ochotniczym Szwadronie Śmierci. Oto fragment jej wspomnień, które dobrze oddają los polskich ochotników:

– Och, zjeść coś i spać! Nawet już nie jeść, tylko położyć się i spać i spać! Ale wachmistrze pełnią swój obowiązek surowo. Więc znów konie rozsiodłaj bracie, wytrzyj słomą, opatrz dobrze stajnię, przynieś siana i owsa, potem wody! A potem, jak chcesz, to możesz pomyśleć o sobie.

Trudno. Wojna. Zapomnieć o przyzwyczajeniach cywila, o konieczności życia kulturalnego, o wypoczynku, o śnie. Wojna rozdziału czasu nie zna, nie troszczy się o dzień i noc, wytchnienia w dzień nie da i noc jest u niej pracą. Całą książkę Walickiej pt. „Ułani! ułani! malowane dzieci”… Przyczynek do dziejów Armji Ochotniczej można przeczytać w serwisie Polona.

Oddział ochotników ze Lwowa – tzw. II Szwadron Śmierci, sierpień 1920 r. Druga od prawej Janina Walicka.
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe. Koloryzacja: Anna Marjańska