Fotograficzny portret Polaków sprzed stu lat. Nowa wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Pierwszy bałwan ulepiony tej zimy albo pierwsza wiosenna kąpiel w jeszcze lodowatym jeziorze. W nowej czapce lub przy garach. Z pieskiem, bocianem czy kozą. W zabytkowych ruinach bądź przed domem. Każdy pretekst dobry, by pstryknąć fotkę. Nie tylko dziś – także sto lat temu. Choć pstrykać wówczas mogli nieliczni, a klisza miała nieporównywalnie mniej klatek, niż dziś wynosi pojemność karty pamięci. O naszym zamiłowaniu do robienia zdjęć można się przekonać, odwiedzając wystawę „Fotorelacje. Wojna 1920” w Muzeum Narodowym w Warszawie. Niech nikogo nie odstraszy tytuł, bo to nie jest kolejna wystawa historycznych artefaktów czy przegląd militariów – wojna naprawdę bywa tu bohaterką drugoplanową!
To wystawa o nas, Polakach. O tym, że zawsze lubiliśmy się fotografować – wtedy może jeszcze bardziej, bo nie było pewności, czy właśnie wykonane zdjęcie nie okaże się naszym ostatnim. Wchodząc w przestrzeń wystawy, uczestnik ma wrażenie, że otwiera stary album albo skrzynię z pamiątkami. I choć ludzie są nam tu kompletnie obcy (zdjęcia najbardziej znanych Polaków tamtego czasu – polityków i dowódców – wcale nie odgrywają pierwszoplanowej roli), wydają nam się dziwnie bliscy.
Zdjęcia są przedstawione w oryginalnych, często maleńkich formatach. W powiększeniu pokazano tylko niektóre. Trochę uwiera to współczesnego odbiorcę fotografii, przyzwyczajonego do swobodnego powiększania pliku na komputerowym ekranie – ale skoro wystawa ma być spotkaniem z rzeczywistością sprzed stu lat, to decyzja twórców ekspozycji wydaje się słuszna.
Autorzy wystawy wykonali ogrom pracy, by wprowadzić nas w tematykę fotografii wojennej tamtego czasu. Dzielą ją na oficjalną, zawodową i amatorską – ze świadomością, że podział nie jest ostry. Tłumaczą, jakie funkcje fotografia pełniła i w jakich kontekstach była wykorzystywana. Być może jednak najważniejszym osiągnięciem zespołu, który przygotował wystawę, jest to, jak wiele zdjęć nareszcie ujrzało światło dzienne. Część z nich stanowi zupełne zaskoczenie, inne spotkaliśmy w książkach poświęconych wojnie z bolszewikami lub przy okazji kwerendy prasy z 1920 r., którą prowadzimy od miesięcy na potrzeby bloga. Jakość reprodukcji fotografii w zdigitalizowanych tygodnikach sprzed stu lat bywa jednak daleka od ideału – tu natomiast otrzymujemy możliwość przyjrzenia się oryginalnym odbitkom. Twarze stają się wyraźniejsze, ze spojrzeń i gestów można odczytać znacznie więcej.
Patrzymy więc na podekscytowanych lub znudzonych chłopaków, którzy stoją w kolejce do biura werbunkowego. Na pełne powagi albo rozbawione dziewczyny w mundurach – wchodzące na drzewo czy nurkujące w słomie. Na ból uczestników pogrzebu poległych żołnierzy i na nędzę uciekinierów ze Wschodu. Na wyniszczone głodem i chorobami dzieci. To naprawdę różnorodny (choć przecież musimy zgodzić się z zastrzeżeniem twórców wystawy, że niepełny) portret Polaków w roku 1920.
Jedyne, czego można żałować, to to, że zdjęcia ujrzały światło dzienne tak późno! Pochodzą z zasobów Muzeum Narodowego w Warszawie (niektóre z eksponatów znajdują się tam od 1921 r. – zostały wówczas kupione za zawrotną sumę 50 marek polskich!), Wojskowego Biura Historycznego (np. wspaniały album fotograficzny dedykowany komendantce Ochotniczej Legii Kobiet Aleksandrze Zagórskiej), Archiwum Nauki PAN i PAU, Biblioteki Narodowej, krakowskiego Muzeum Fotografii, Muzeum Niepodległości w Warszawie. Dobrze, że wystawę będzie można oglądać aż do listopada, a część zdjęć – zabrać ze sobą do domu, bo ekspozycji towarzyszy bardzo ciekawie wydany katalog, w zasadzie książka fotograficzna. Opowieść zdjęciową dopełniają i pogłębiają interesujące eseje.
Twórcy wystawy zwracają uwagę, że fotograficzne obrazy wojny polsko-bolszewickiej nie zostały w naszej pamięci utrwalone tak mocno jak choćby niektóre kadry z II wojny światowej. Być może dlatego, że władze PRL chciały zatrzeć pamięć o wojnie, w wyniku której w 1920 r. ocaliliśmy niepodległość przed Sowietami. Świadczy o tym choćby opowieść przytoczona przez kuratorkę wystawy – Karolinę Puchałę-Rojek. Ponad pół wieku po Bitwie Warszawskiej, w 1972 r., w miesięczniku „Fotografia” ukazał się artykuł o wybitnym fotografie Janie Bułhaku, ilustrowany jego zdjęciami z okresu wojny polsko-bolszewickiej wykonanymi w Wilnie. Publikacja wywołała taką wściekłość w Moskwie, że pracę stracili niemal wszyscy członkowie redakcji pisma wraz z redaktorem naczelnym, a nawet naczelnik wydziału Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk.
Zwiedzanie wystawy można więc podporządkować odrobieniu lekcji, która wciąż przed nami – poszukiwaniu kandydatów na najbardziej ikoniczne zdjęcie roku 1920. Zdecydowanie bardziej polecamy jednak zanurzenie się w tym wyjątkowym albumie, swobodny spacer między indywidualnymi portretami i scenami zbiorowymi, fotografiami pozowanymi i spontanicznymi. Zajrzyjcie do wagonu sanitarnego i spójrzcie w oczy zmęczonej sanitariuszce. Odprowadźcie na front kolejne oddziały ochotników. Stańcie obok chłopca wyprężonego na baczność przed Naczelnym Wodzem. Niech udzieli się Wam jego wzruszenie.
Wystawa „Fotorelacje. Wojna 1920”
Kuratorka: Karolina Puchała-Rojek
Współpraca: Ewa Skolimowska