#1920/2020

Fotograficzny portret Polaków sprzed stu lat. Nowa wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie

Pierwszy bałwan ulepiony tej zimy albo pierwsza wiosenna kąpiel w jeszcze lodowatym jeziorze. W nowej czapce lub przy garach. Z pieskiem, bocianem czy kozą. W zabytkowych ruinach bądź przed domem. Każdy pretekst dobry, by pstryknąć fotkę. Nie tylko dziś – także sto lat temu. Choć pstrykać wówczas mogli nieliczni, a klisza miała nieporównywalnie mniej klatek, niż dziś wynosi pojemność karty pamięci. O naszym zamiłowaniu do robienia zdjęć można się przekonać, odwiedzając wystawę „Fotorelacje. Wojna 1920” w Muzeum Narodowym w Warszawie. Niech nikogo nie odstraszy tytuł, bo to nie jest kolejna wystawa historycznych artefaktów czy przegląd militariów – wojna naprawdę bywa tu bohaterką drugoplanową!

Ppor. Stanisław Antoni Królicki z 1. Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego z kozami (autor nieznany), 1919/1920 r. Zdjęcie ze zbiorów Wojskowego Biura Historycznego

To wystawa o nas, Polakach. O tym, że zawsze lubiliśmy się fotografować – wtedy może jeszcze bardziej, bo nie było pewności, czy właśnie wykonane zdjęcie nie okaże się naszym ostatnim. Wchodząc w przestrzeń wystawy, uczestnik ma wrażenie, że otwiera stary album albo skrzynię z pamiątkami. I choć ludzie są nam tu kompletnie obcy (zdjęcia najbardziej znanych Polaków tamtego czasu – polityków i dowódców – wcale nie odgrywają pierwszoplanowej roli), wydają nam się dziwnie bliscy.

Zdjęcia są przedstawione w oryginalnych, często maleńkich formatach. W powiększeniu pokazano tylko niektóre. Trochę uwiera to współczesnego odbiorcę fotografii, przyzwyczajonego do swobodnego powiększania pliku na komputerowym ekranie – ale skoro wystawa ma być spotkaniem z rzeczywistością sprzed stu lat, to decyzja twórców ekspozycji wydaje się słuszna.

Autorzy wystawy wykonali ogrom pracy, by wprowadzić nas w tematykę fotografii wojennej tamtego czasu. Dzielą ją na oficjalną, zawodową i amatorską – ze świadomością, że podział nie jest ostry. Tłumaczą, jakie funkcje fotografia pełniła i w jakich kontekstach była wykorzystywana. Być może jednak najważniejszym osiągnięciem zespołu, który przygotował wystawę, jest to, jak wiele zdjęć nareszcie ujrzało światło dzienne. Część z nich stanowi zupełne zaskoczenie, inne spotkaliśmy w książkach poświęconych wojnie z bolszewikami lub przy okazji kwerendy prasy z 1920 r., którą prowadzimy od miesięcy na potrzeby bloga. Jakość reprodukcji fotografii w zdigitalizowanych tygodnikach sprzed stu lat bywa jednak daleka od ideału – tu natomiast otrzymujemy możliwość przyjrzenia się oryginalnym odbitkom. Twarze stają się wyraźniejsze, ze spojrzeń i gestów można odczytać znacznie więcej.

Na podwórzu koszar przy ul. Kamiennej, 1919/1920 r. Zakład art. fotograficzny Kazimierz Skórski. Zdjęcie ze zbiorów Wojskowego Biura Historycznego

Patrzymy więc na podekscytowanych lub znudzonych chłopaków, którzy stoją w kolejce do biura werbunkowego. Na pełne powagi albo rozbawione dziewczyny w mundurach – wchodzące na drzewo czy nurkujące w słomie. Na ból uczestników pogrzebu poległych żołnierzy i na nędzę uciekinierów ze Wschodu. Na wyniszczone głodem i chorobami dzieci. To naprawdę różnorodny (choć przecież musimy zgodzić się z zastrzeżeniem twórców wystawy, że niepełny) portret Polaków w roku 1920.

Jedyne, czego można żałować, to to, że zdjęcia ujrzały światło dzienne tak późno! Pochodzą z zasobów Muzeum Narodowego w Warszawie (niektóre z eksponatów znajdują się tam od 1921 r. – zostały wówczas kupione za zawrotną sumę 50 marek polskich!), Wojskowego Biura Historycznego (np. wspaniały album fotograficzny dedykowany komendantce Ochotniczej Legii Kobiet Aleksandrze Zagórskiej), Archiwum Nauki PAN i PAU, Biblioteki Narodowej, krakowskiego Muzeum Fotografii, Muzeum Niepodległości w Warszawie. Dobrze, że wystawę będzie można oglądać aż do listopada, a część zdjęć – zabrać ze sobą do domu, bo ekspozycji towarzyszy bardzo ciekawie wydany katalog, w zasadzie książka fotograficzna. Opowieść zdjęciową dopełniają i pogłębiają interesujące eseje.

Jan Malarski, portret artystek malarek podczas wystawy rysunków propagandowych CKPZA z okresu wojny polsko-bolszewickiej, 1920 r. Zdjęcie ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie

Twórcy wystawy zwracają uwagę, że fotograficzne obrazy wojny polsko-bolszewickiej nie zostały w naszej pamięci utrwalone tak mocno jak choćby niektóre kadry z II wojny światowej. Być może dlatego, że władze PRL chciały zatrzeć pamięć o wojnie, w wyniku której w 1920 r. ocaliliśmy niepodległość przed Sowietami. Świadczy o tym choćby opowieść przytoczona przez kuratorkę wystawy – Karolinę Puchałę-Rojek. Ponad pół wieku po Bitwie Warszawskiej, w 1972 r., w miesięczniku „Fotografia” ukazał się artykuł o wybitnym fotografie Janie Bułhaku, ilustrowany jego zdjęciami z okresu wojny polsko-bolszewickiej wykonanymi w Wilnie. Publikacja wywołała taką wściekłość w Moskwie, że pracę stracili niemal wszyscy członkowie redakcji pisma wraz z redaktorem naczelnym, a nawet naczelnik wydziału Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk.

Zwiedzanie wystawy można więc podporządkować odrobieniu lekcji, która wciąż przed nami – poszukiwaniu kandydatów na najbardziej ikoniczne zdjęcie roku 1920. Zdecydowanie bardziej polecamy jednak zanurzenie się w tym wyjątkowym albumie, swobodny spacer między indywidualnymi portretami i scenami zbiorowymi, fotografiami pozowanymi i spontanicznymi. Zajrzyjcie do wagonu sanitarnego i spójrzcie w oczy zmęczonej sanitariuszce. Odprowadźcie na front kolejne oddziały ochotników. Stańcie obok chłopca wyprężonego na baczność przed Naczelnym Wodzem. Niech udzieli się Wam jego wzruszenie.

Ładowanie nabojów do taśm karabinu maszynowego przez ludność cywilną, Nasielsk, 1920 r. Fotograf nieznany. Zdjęcie ze zbiorów Wojskowego Biura Historycznego

Wystawa „Fotorelacje. Wojna 1920”

Kuratorka: Karolina Puchała-Rojek

Współpraca: Ewa Skolimowska