11 października 1920 r. Złodzieje i duchy, czyli po sprawiedliwość w zaświaty
Nadprzyrodzone zdolności czy zwykłe oszustwo? Media chętnie nagłaśniają działalność jasnowidzów, którzy twierdzą, że ich wizje pomagają w rozwiązywaniu kryminalnych zagadek. Okazuje się, że sto lat temu także uciekano się do pomocy duchów…
11 października 1920 r. wiele dzienników relacjonowało intrygującą sprawę z Gliwic. Właścicielka jednego z tamtejszych dworów złożyła zawiadomienie o kradzieży kur i gęsi. Niestety złodziei nie odnaleziono. Niepogodzona z tym kobieta postanowiła urządzić seans spirytystyczny, by namierzyć sprawców. „Spotkania z duchami” były w międzywojennej Polsce niezwykle popularne i zazwyczaj zapraszano wtedy medium – osobę rzekomo potrafiącą nawiązać kontakt z siłami nadprzyrodzonymi. Pokrzywdzona z Gliwic wolała jednak wziąć sprawy w swoje ręce i sama zostać medium!
Jak donosiły gazety, podczas zaimprowizowanego seansu ołówek prowadzony ręką pani Węglarskiej miał wypisać na kartce nazwiska złodziei i miejsce ich pobytu. Dodać należy, że „spirytystka” nie znała zupełnie tych osób – pisał w sensacyjnym tonie „Ilustrowany Kuryer Codzienny”. Na liście znalazły się nazwiska trzech złodziei oraz kobiety, która – jak się okazało w toku śledztwa – kupiła od nich ptaki, nie zdając sobie sprawy, że pochodzą z kradzieży. Sprawcy przyznali się do popełnionego czynu. Po zakończeniu procesu przed sądem okręgowym domorosła spirytystka otrzymała skradzione kury i gęsi, a zwolennicy spirytyzmu – kolejny argument za tym, że „świat równoległy” istnieje…