25 lipca 1920 r. „Przyjmę dziecko do piersi”, czyli o opiece nad oseskiem
Pierwszy rok życia dziecka to podwalina jego przyszłego rozwoju.
Niezwykle łatwo dziecko przegrzać, jeśli nie umie się go odpowiednio pielęgnować.
Należy dziecko przystawić do piersi, nie zrażając się tym, że wydziela się tylko kilka kropel płynu. Żadne inne pożywienie nie może w zupełności zastąpić pokarmu matki.
Niesłusznie matki się cieszą i są dumne z tego, jeżeli dziecku za dużo przybywa na wadze.
Jama ustna zdrowego niemowlęcia wymaga, żeby ją zostawić w zupełnym spokoju, wszelkie usiłowania wymywania w ustach po karmieniu są nie tylko zbyteczne, ale często i szkodliwe.
Dla uniknięcia możliwości zarażenia nie całujmy nigdy w usta ani własnych, ani cudzych dzieci, nie pozwalajmy tego robić nikomu.
Dziecko powinno zawsze spać we własnym łóżku.
Wczesne sadzanie i zmuszanie do chodzenia szkodę tylko dzieciom przynosi. Należy kierować się instynktem dziecka, staje ono samo, gdy czuje, że sił ma dosyć.

Źródło: Biblioteka Narodowa
To nie są cytaty z portalu parentingowego, tylko słowa autora podręcznika o pielęgnowaniu niemowląt z 1920 r. Choć od wydania książki minęło sto lat, wiele porad brzmi zaskakująco współcześnie! Do lektury poradnika skłoniło nas ogłoszenie drobne zamieszczone 25 lipca 1920 r. w „Kurjerze Warszawskim”. „Przyjmę dziecko do piersi” – oferowała mieszkanka ulicy Wileńskiej. Okazuje się, że sto lat temu profesja mamki wciąż była dość powszechna.
Żeby wyjaśnić to zjawisko, trzeba wziąć pod uwagę, jakim wyzwaniem było wówczas zapewnienie noworodkowi odpowiedniej opieki. Śmiertelność w okresie niemowlęctwa pozostawała bardzo wysoka – nie tylko wskutek chorób, lecz również w związku z niewłaściwym odżywianiem i pielęgnacją. Starsze dzieci niezwykle często cierpiały na krzywicę, gdyż w pierwszych miesiącach życia były źle karmione. Najczęściej wcale nie wynikało to z umyślnych zaniedbań, ale z braku świadomości i z biedy.
Dla wielu kobiet, szczególnie samotnych, macierzyństwo oznaczało finansowe tarapaty – młode mamy były wyłączone z pracy i tym samym pozbawione wynagrodzenia. Urlopy macierzyńskie nie istniały, dlatego matki w najtrudniejszej sytuacji finansowej i osobistej nierzadko musiały wracać do pracy już kilka, kilkanaście dni po porodzie.
Kobiety, które nie mogły karmić noworodka piersią, korzystały z usług mamek albo podawały maleństwu mleko krowie, a często także wodę z cukrem. Lekarze przestrzegali, że delikatny układ trawienny noworodka nie jest przygotowany na taki pokarm zastępczy.
Jedną z metod edukowania młodych kobiet były pogadanki, a dla potrafiących czytać – broszurki i poradniki. W publikacji dr. Tadeusza Mogilnickiego, lekarza i społecznika, żołnierza wojny polsko-bolszewickiej, można znaleźć wiele praktycznych rad, jak pielęgnować pępek, unikać odparzeń czy kontrolować wagę dziecka, ale też kiedy należy się spodziewać pierwszych uśmiechów czy gaworzenia.

Zdjęcie pochodzące z archiwum Muzeum Katyńskiego Oddziału Martyrologicznego Muzeum Wojska Polskiego.
Gorąco zachęcamy do przejrzenia poradnika (jest dostępny w serwisie Polona). Część rad z pewnością się zdezaktualizowała (nas zadziwiła rekomendacja, by trening czystości rozpocząć już w 5. miesiącu życia dziecka!), ale inne zaskakują swoją nowoczesnością. Przykładem są przestrogi przed stosowaniem używek przez młodych rodziców (choć przecież dramatyczne skutki biernego palenia czy picia alkoholu przez ciężarne i karmiące kobiety zostały odkryte przez naukowców dobrych kilka dekad później!):
Ojcom, którzy palą, nie wolno psuć powietrza w pokoju niemowlęcia dymem papierosów lub cygar, bacząc na wrażliwość błony śluzowej dróg oddechowych ich małej pocieszki.
Wszelkie napoje alkoholowe są bardzo szkodliwe. Alkohol drażni system nerwowy i matki, i dziecka, co nie może być pożądane.
Na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie dr. Mogilnickiego, które pewnie wywoła uśmiech na twarzy niejednego niewyspanego młodego rodzica ;):
Dziecko przyzwyczajone do bujania, bez tego, że się tak wyrażę, środka narkotycznego, spać nie chce, zmuszając piastunkę do stałego czuwania, odbierając i zabierając czas. Tem usilniej występować należy przeciw bujaniu na rękach, które tak często bywa stosowane dla uśpienia oseska przez babcie, ciocie, mamki i niańki. Takie niemowlęta przechodzą z rąk do rąk, nosi je i uspakaja ojciec, matka, babcia, ciotki – cały dom jest na usługach tego nowoczesnego despoty. Najzdrowiej i najracjonalniej postępujemy, przyzwyczajając oseska do zasypiania we własnem łóżeczku bez jakiegokolwiek współudziału osób starszych.
