Ludzie

21 czerwca 1920 r. Tłumacz Platona podróżuje wśród ścisku i karabinów

Zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądało podróżowanie po Polsce sto lat temu? Jeśli kiedyś przyjdzie Wam jechać zatłoczonym autobusem lub pociągiem, dwa razy się zastanówcie, zanim zaczniecie narzekać :-). Latem 1920 r. priorytet miały oczywiście transporty wojska, ale i cywile od czasu do czasu musieli przedostać się dokądś pociągiem. Nie mogli liczyć na żadne wygody – o czym można się przekonać, czytając relację z podróży do Wilna zamieszczoną w „Kurjerze Lwowskim” z 21 czerwca 1920 r.

Nowa Wilejka – pocztówka z ok. 1920 r. Źródło: Biblioteka Narodowa

Kiedy człowiek w przedziale nabitym jak paczka zapałek wychyli głowę z poza plecaków, karabinów, worów pełnych kartofli i zapyta uprzejmie damy, zgniatanej na drugim końcu przedziału, czy wolno zapalić papierosa, zwrot ten wygląda na urąganie i damie i całemu towarzystwu. Nawet sam pytający wie o tem, że będzie popiół strząsał na plecy lub głowę swego sąsiada, podobnie jak na niego znowu kichać będzie jego sąsiadka z prawej, zupą z blaszanki obleje mu i tak mocno błotem zwalane spodnie żona obywatela, który się na nim wyspał, zresztą bardzo niespokojnie; po lewej ogryzki z jabłek rzucą mu przypadkiem za kołnierz ci dwaj panowie, którzy się za jego plecami skrobią uporczywie, odkąd się wśród przekleństw i wrzasków własnych i cudzych włamać zdołali przez rozbite okno do ciemnego przedziału, skąd wystraszają teraz wyszukanemi wyzwiskami innych, chcących uniknąć śmierci na dachu lub na stopniach wozu.

Dworzec kolejowy w Wilnie, ok. 1920 r. Źródło: Biblioteka Narodowa

Lektura tego krótkiego fragmentu sprzed stu lat powinna nas nauczyć nie tylko większej odporności na przeciwności losu, lecz także zwracania uwagi na współpasażerów. Może się bowiem okazać, że są nimi czujni obserwatorzy ludzkich zachowań, którzy zechcą opisać nasze niezbyt stosowne zachowania…

Prof. Władysław Witwicki – niedatowana przedwojenna fotografia.
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Właśnie tak było w powyższym przypadku. Zatłoczonym pociągiem jechał prof. Władysław Witwicki – filozof, tłumacz Platona i artysta, uważany za jednego z ojców polskiej psychologii. Do roku 1919 wykładał na lwowskich uczelniach, a od 1920 – na Uniwersytecie Warszawskim.

Po wojnie polsko-bolszewickiej profesor wiele podróżował (zapewne już w bardziej komfortowych warunkach!) – był uczestnikiem międzynarodowych zjazdów psychologicznych i kongresów filozoficznych. W Polskim Radiu prowadził pogadanki: „Przechadzki ateńskie”. W czasie II wojny światowej organizował tajne nauczanie, a od 1946 r. pracował ze studentami psychologii UW we własnym domu w Konstancinie. Dwa lata później zmarł.

W serwisie Polona można znaleźć ponad 100 jednostek archiwalnych związanych z prof. Witwickim. Są wśród nich publikacje o tematyce psychologicznej, tłumaczenia dzieł Platona i szkicownik. Zapoznając się z twórczością profesora, nie zapominajcie, że także dziś nawet wielcy humaniści dzielą z nami różne niewygody codziennego życia ;-).