Ludzie

15 sierpnia 1920 r. Siekiery, łopaty, młoty, piły. „Z mojego trudu powstaje zasłona dla wiary”

„Gdzie bym był i co bym robił sto lat temu o tej porze?” Takie pytanie może dziś sobie zadać każdy mieszkaniec Warszawy. Odpowiedzi spróbowaliśmy poszukać w różnych gazetach, które ukazały się 15 sierpnia 1920 r. – w kluczowym dniu Bitwy Warszawskiej.

Warszawa w sierpniu 1920 r. (Nowy Świat). Zdjęcie Warszawskiej Agencji Fotograficznej ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie. Fotografia jest prezentowana na wystawie „Fotorelacje. Wojna 1920”, którą można oglądać do 15 listopada 2020 r.

Budzą Cię odgłosy wystrzałów armatnich, coraz wyraźniej dobiegające do stolicy. Jeśli będziesz miał szczęście, załapiesz się na egzemplarz rozchwytywanego tego dnia „Kurjera Porannego”. Tam przeczytasz przerażające wieści z frontu. Dowiesz się, że dwie armie sowieckie otrzymały rozkaz opanowania Warszawy, i poznasz dramatyczny przebieg walk pod Radzyminem. To zaledwie kilkanaście kilometrów od miejsca, gdzie mieszkasz.

Może właśnie ta wiadomość będzie dla Ciebie przełomem?

Jeśli nadajesz się do służby wojskowej, a jeszcze nie zaciągnąłeś się do armii, biegniesz do biura werbunkowego. Jest długa kolejka, ale to Cię nie zniechęca. Z podziwem patrzysz, jak sprawnie pracują panie wypełniające niezbędne dokumenty. Nie ma czasu na zbyt dużo formalności. Kto przystąpił do takiego stolika z damą, już mu nijako odejść bez karty mobilizacyjnej – i przeważnie bez niej nie odchodzi („Kurjer Warszawski”, nr 225/1920).

Ochotnicy w drodze na kolej (z Cytadeli ul. Białostocką na Dworzec Wileński w Warszawie], 1920 r. Zdjęcie ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, prezentowane na wystawie „Fotorelacje. Wojna 1920”.

Prosto z biura, z kartą w ręku, idziesz do sklepu ze sprzętem wojskowym – w nadziei, że coś jeszcze tam dostaniesz. Może Cię zawstydzić podsłuchana rozmowa na oko 15-letniego harcerza z 70-letnim siwym panem ze Straży Obywatelskiej. Rozmawiają o szczegółach frontowego ekwipunku, jakby mieli za sobą kilka dekad służby wojskowej. Tym ludziom niewiele czasu potrzeba na naukę, żeby stali się naprawdę żołnierzami. Bo wszystkich jedna myśl, jedno wspólne pragnienie przenika: bronić Warszawy („Szrapnel”, 15 sierpnia 1920 r.).

Starszy mężczyzna ze Straży Obywatelskiej luzuje wartę wojskową odchodzącą na pole walki. Warszawa, sierpień 1920 r. Fotografia opublikowana w księdze pamiątkowej „Dziesięciolecie Polski Odrodzonej” (Kraków – Warszawa 1928). Całą publikację można obejrzeć w Podkarpackiej Bibliotece Cyfrowej.

Wsiadasz do tramwaju. Kierunek: za Pragę, prosto na front. Razem ze swoim oddziałem przemierzasz kolejne kilometry. Po drodze mijasz sztaby batalionów i pułków, polowe kuchnie, punkty transportowe i sanitarne. Przez dobiegający zewsząd turkot kół niezliczonych wozów i warkot silników samochodów trudno Ci usłyszeć własne myśli. Wpadasz jak nurek w tę toń przemyślanego i celowo porozstawianego strumienia bojowego. Bitwę czujesz po spotykanych obozach jazdy, po rozstawionych na ścierniskach taborach, po odpoczywających bataljonach, po wyglądzie stacyj, najeżonych gotowością zebranej masy wagonów („Rzeczpospolita”, 15 sierpnia 1920 r.).

Żołnierze piechoty w czasie Bitwy Warszawskiej, sierpień 1920 r. Źródło: domena publiczna

A co, jeśli z jakiegoś powodu do wojska Cię nie przyjęto? Możesz zgłosić się do sekcji fortyfikacyjnej Rady Obrony Stolicy. Zabierz ze sobą narzędzia: łopatę, siekierę, młot, piłę – wszystko, co przyda się do budowy fortyfikacji. Wśród ludzi kopiących okopy wypatruj młodego inwalidy. To potomek powstańców – kościuszkowskiego, listopadowego i styczniowego. Chłopak utyka, co jakiś czas z grymasem bólu na twarzy rozprostowuje kręgosłup. Widać, że cierpi, a jednak się uśmiecha. Jestem uszczęśliwiony, że mogę choć w taki sposób służyć dla wojska – wyjaśnia Ci. – Ilekroć widzę na ulicy maszerujące na front kompanie, oczy spuszczam ze wstydu, jakbym był tchórzem, nie kaleką. Odwracam oczy od tych dziarskich oddziałów, bo mi się zdaje, że bym się rozpłakał z żałości, iż mnie pośród nich nie ma. Przy każdem uderzeniu rydla w ziemię myślę sobie: może ta garść gliny czy piasku zasłoni głowę polskiego żołnierza od kuli. Z mojego trudu powstaje zasłona dla wiary („Brońmy Warszawy” – jednodniówka, sierpień 1920 r.).

Wyjście ludności cywilnej do kopania okopów. Warszawa, sierpień 1920 r. Zdjęcie ze zbiorów Instytutu Józefa Piłsudskiego w Londynie / Ośrodek KARTA

Więc budujesz te zasłony, nawet jeśli jesteś kruchą, delikatną kobietą, która nigdy wcześniej nie trzymała w ręku łopaty. Możesz też zaangażować się w organizowanie ruchomych kantyn. Weź ze spiżarni wszystkie zapasy, jakie masz; namów sąsiadów, by przekazali swoje. Polowe kuchnie przyjmują każdą ilość kaszy, jajek, tłuszczu.

Przygotowanie posiłku w jednej z kolumn taborowych 1. Dywizji Piechoty Legionów [?], wiosna/lato 1920 r. Zdjęcie ze zbiorów Wojskowego Biura Historycznego, prezentowane na wystawie „Fotorelacje. Wojna 1920” w Muzeum Narodowym w Warszawie.

Biegasz po mieście i dziwi Cię widok młodych ludzi spokojnie pijących kawę przy restauracyjnych stolikach? Możesz sobie pozwolić na odrobinę bezczelności (w końcu jest wojna!). Podejdź do nich i zapytaj, czy nie trzeba wody kolońskiej. Nie rozumieją szyderstwa? To wyjaśnij, że z daleka „śmierdzi tchórzem”. Podobno niejeden mieszczuch pod wpływem takiej drwiny zaciągnął się do Armii Ochotniczej. Dziś nie ma gorszej obelgi.

Wieczorem, w drodze do domu, spotykasz warszawskich dziennikarzy. Właśnie wrócili z pól pod Warszawą i spieszą do swoich redakcji, by zdać relację do porannych wydań dzienników. „Będzie dobrze!” – krzyczą.

Tej nocy pewnie nie zaśniesz.