7 września 1920 r. Sepleniący logopeda odkrywcą aktorskich talentów
Już nieraz przekonywaliśmy się, że za niepozornym anonsem może się kryć niezwykła historia… Tak też było w przypadku ogłoszenia pewnego „logopedy”. Sto lat temu Kazimierz Gabryelski wykupił reklamę w „Ilustrowanym Kuryerze Codziennym”, by zaoferować swoje usługi dzieciom z wadami mowy i głuchym, a także osobom dorosłym, które na skutek wojennej traumy przestały mówić. Nadawca chwalił się znajomością specjalnej metody nauki, potwierdzoną świadectwem wydanym przez wiedeńskiego profesora.
Nie wiadomo, jak wiele osób zdecydowało się skorzystać z domniemanych umiejętności Gabryelskiego. Kilka miesięcy później nadawca ogłoszenia już nie żył. Zmarł w styczniu 1921 r., w wieku 43 lat. Wcześniej jednak zdążył znacząco przysłużyć się polskiej kulturze – choć dziś tak niewielu zna jego nazwisko! Okazuje się, że ten absolwent krakowskiej szkoły dramatycznej, niespełniony ze względu na wadę wymowy (!) aktor, zdecydowanie lepiej odnalazł się jako manager. Gdy piastował stanowisko dyrektora Teatru Ludowego, ściągnął tam przyszłe gwiazdy polskiej sceny – wśród nich Stefana Jaracza, Juliusza Osterwę i Marię Dulębiankę. Założył też własną szkołę dramatyczną, w której zatrudnił m.in. Irenę Solską, Lucjana Rydla i Włodzimierza Tetmajera.
Jak pisał Jakub Kasprzak w tekście o Stefanie Jaraczu, Gabryelski brał każdego, kto potrafił wyrecytować fragment tekstu i gotów był przystać na śmieszne warunki finansowe. Ówczesny teatr wiecznie potrzebował ludzi. Sztuki były przeważnie wieloobsadowe, pełne statystów, epizodystów i trzecioplanowych postaci. Publiczność lubiła oglądać efektowne zbiorówki przedstawiające bale, audiencje czy przemarsze wojska […]. Do dzisiaj nie wiadomo, jak to się stało, że to żenujące pod względem organizacyjnym przedsiębiorstwo, które działało zaledwie przez jeden sezon, stało się miejscem spotkania grupy kilku młodych ludzi o wybitnym talencie, którzy w ciągu dekady urosną do rangi jednych z najlepszych aktorów w Polsce.