#1920/2020

Niemen, szkło i krew. Historia rodziny Stolle

„Palma” stoi na modnych, niskich nóżkach, „Gałązka” – na sześciokątnych. „Agrest”, jakżeby inaczej, nadaje się do podania owoców, a „Truskawka” – konfitur. Garnitur do śledzi nie doczekał się specjalnej nazwy, ale półmiski w kolorze różowym, szafirowym i lila prezentują się naprawdę elegancko. W prospekcie reklamowym z lat 30. huty szklane Niemen mogły się pochwalić niezwykle bogatym asortymentem. Aż trudno uwierzyć, że zaledwie dekadę wcześniej właściciele, opłakując syna poległego w bitwie pod Radzyminem, stawiali fabrykę z ruin. Historię szklanego biznesu poznaliśmy dzięki prawnuczce założycieli – naszej czytelniczce.

Wszystko zaczęło się w 1883 r., od butelek na piwo. Juliusz Stolle, wywodzący się z czeskiej rodziny szklarzy, wspólnie z Wilhelmem Krajewskim wydzierżawił hutę specjalizującą się w produkcji flaszek. Stopniowo rozwijali interes, budując lub przejmując kolejne fabryki w okolicy. Ta w Brzozówce, sześć kilometrów od stacji kolejowej Niemen, okaże się najważniejsza.

Załoga huty szkła w Brzozówce, 1910 r. Źródło: archiwum rodzinne

Brzozówka jest położona bardzo malowniczo, nieco na południe od Lidy, w połowie drogi do Nowogródka, w samym środku nadniemeńskich lasów. Błękitną wstęgę Niemna otaczają stare drzewa, a w niektórych miejscach – łąki i piaszczyste plaże. Niestety, rzeka jest nie tylko piękna, ale też niebezpieczna. W jej nurtach tonie wspólnik Juliusza Stollego. Rodziny połączy jednak coś trwalszego niż biznes. Trzy córki Wilhelma – Janina, Stanisława i Marianna – zwiążą się z trzema synami Juliusza – Bronisławem, Feliksem i Edwardem. Będą z tego tylko dwa małżeństwa. Marianna z Edwardem nie zdążą się pobrać.

Bronisław, Feliks i Edward Stolle. Źródło: archiwum rodzinne

Przed wybuchem I wojny światowej interes prosperuje znakomicie: 1600 robotników codziennie wydmuchuje w Brzozówce 1527 modeli filiżanek, kieliszków, dzbanków, szklanek, maselniczek i innych rodzajów szkła stołowego. Wojna odbiera fabryce pracowników (muszą się zgłosić do wojska) i spokój. Przed zniszczeniem i grabieżą szczęśliwie udaje się uratować część wyposażenia.

Odzyskanie przez Polskę niepodległości nie oznacza pokoju – narasta konflikt z bolszewikami. Trzej synowie Juliusza zgłaszają się na ochotnika do Wojska Polskiego. Niespełna 29-letni Edward ginie 13 sierpnia 1920 r. w bitwie pod Radzyminem. 32-letni Feliks dowodzi 2 szwadronem 201 Ochotniczego Pułku Szwoleżerów. Do domu wraca z Orderem Virtuti Militari na piersi.

Robotnicy w hucie szkła Niemen. Źródło: archiwum rodzinne

W lutym 1921 r. piec w fabryce w Brzozówce znów bucha ogniem. Początkowo nie ma jednak miejsca na fantazyjne zdobienia kieliszków czy kunsztowne wzory na wazonach. Z fabryki wyjeżdżają zwykłe szklanki i szkło apteczne. Ruch w interesie ożywi się za rok, gdy koleje państwowe i poczta złożą duże zamówienie na izolatory. W 1924 r. trwa już pełną parą produkcja eleganckich lamp, cukiernic i popielniczek.

Redakcja „Dziennika Wileńskiego” chwali Juliusza Stollego za filantropijne podejście. Z jego inicjatywy w Brzozówce działa szkoła słynąca z wysokiego poziomu. Kiedy wioskę odwiedza prezydent Stanisław Wojciechowski, wita go przemówieniem 10-letnia uczennica, wywołując wzruszenie wszystkich zebranych.

W Brzozówce żyje się dobrze. Są tu sklep, kółko młodzieżowe i uniwersytet ludowy. Mieszkańcy osady, przeważnie robotnicy, zbratani, spokojni, cisi, dobrzy, w większości katolicy, nie brak jednak i rusinów prawosławnych – pisze „Dziennik Wileński” w czerwcu 1924 r.

Malarnia w hucie szkła Niemen. Fotografia niedatowana. Źródło: archiwum rodzinne

Trzy lata później pierwszą stronę gazety wypełniają nekrologi. Po długiej i ciężkiej chorobie w wieku 72 lat umiera Juliusz Stolle. W fabrycznej kaplicy z żalem żegna go załoga. Pracownicy piszą, że obchodził się z nimi jak ojciec ze swymi dziećmi. „Kurjer Warszawski” podkreśla, że zmarły pozostawia po sobie nie tylko hutniczą rodzinę, ale także imponującą placówkę – „przemysłową, kulturalną, narodową”.

Juliusz Stolle i synowie. Źródło: archiwum rodzinne

Nazwisko ojca nie znika z nazwy firmy. Synowie Juliusza dzielą się obowiązkami: Bronisław zostaje dyrektorem naczelnym i zajmuje się zbytem, Feliks ma odpowiadać za produkcję. Lata 30. to rozkwit Niemna. Powstają tu prawdziwe arcydzieła art déco – matowione, prasowane, szlifowane. Pastelowe szkła (róże, błękity, żółcie, zielenie i fiolety), często o geometrycznych kształtach lub z motywami roślinnymi, stają się obiektem pożądania gospodyń domowych. „Dziennik Wileński” publikuje relację z wystawy „Estetyczne nakrycie stołu”, zorganizowanej przez Związek Pań Domu. Pani domu obchodzi imieniny. Na lnianej białej serwecie zdobnej ręcznym haftem i mereżką – liljowa szklana zastawa do podwieczorku. Bukiet żółtych kwiatów i małe bukieciki fiołków dopełniają całości. Szkło z huty szklanej „Niemen”.

Znak firmowy fabryki szkła Niemen opublikowany w „Kurjerze Warszawskim” 17 grudnia 1935 r. Źródło: Biblioteka Narodowa

W 1935 r. huta Niemen zamieszcza na pierwszej stronie „Kurjera Warszawskiego” ostrzeżenie przed podróbkami. Artykuły wyrabiane w Brzozówce zawsze mają złotą lub fioletową etykietę o treści „J. Stolle” (fantazyjne „S” obejmuje resztę liter), ponadto na dnach kolorowych kryształów umieszczany jest znak firmowy. Towary można kupić nie tylko na terenie kraju i Wolnego Miasta Gdańska. Szkło znad Niemna staje się eksportową wizytówką Polski. Trafia do witrynek i na stoły w Londynie i Paryżu, a także w Turcji, Iraku, Syrii, Buenos Aires, Panamie i na Zanzibarze.

W katalogu huty Niemen z lat 30. można znaleźć nawet szklany… ekspres do kawy. Maszynka „Groja” składała się z mosiężnego postumentu, szklanego słoja z sitkiem i filtrem oraz bańki, do której spływała zaparzona kawa. Wodę można było zagotować na szklanym palniku spirytusowym.

Maszynka do kawy wyprodukowana przez fabrykę Niemen. Ilustracja w prospekcie reklamowym składu Jakóba Grossa w Krakowie. Źródło: archiwum rodzinne

Największym powodem do dumy dla załogi są jednak dwa inne wyjątkowe wyroby. Pierwszy to lampa z pięciowarstwowego kolorowego szkła z rysunkiem przedstawiającym Zamek Królewski i Kolumnę Zygmunta. Cudeńko zostaje sprezentowane prezydentowi Ignacemu Mościckiemu przez krakowskiego kupca Jakóba Grossa (właściciela składu porcelany, szkła i lamp przy Rynku Głównym). W 1935 r. fabryka rodziny Stolle otrzymuje jeszcze ważniejsze zlecenie: zespół pod kierownictwem majstra Mieczysława Miatkowskiego ma wykonać trzyczęściową urnę na serce Józefa Piłsudskiego. Wybierają niebieskie szkło. Uroczysty pogrzeb odbywa się rok po śmierci Marszałka. Urna z jego sercem, niesiona przez najstarszych współpracowników, zostaje złożona do grobu na wileńskiej Rossie razem z trumną matki Marszałka.

Bronisław i Feliks kontynuują społecznikowską pasję ojca. Sami budują sobie piękne domy – pałacyk i dworek – ale nie zapominają o potrzebach lokalnej społeczności. Kończą budowę kościoła, wznoszą przedszkole i Dom Oświaty. W Brzozówce zaczynają też działać: stacja opieki nad matką i dzieckiem, ochotnicza straż pożarna z orkiestrą i chór. Młodzi mogą uprawiać sport na lokalnym stadionie, udzielać się w harcerstwie i w Sokole.

Stollowie mają ambitne plany rozwoju biznesu, ale nadchodzi rok 1939. W sierpniu umiera ich matka – Józefa Stolle, we wrześniu Polskę atakują Niemcy i Sowieci. NKWD przychodzi po Bronisława i Feliksa. Pierwszy umrze w 1941 r. w Archangielsku, losy drugiego do dziś nie są znane (ślad urywa się w więzieniu w Baranowiczach w czerwcu 1941 r.). Kobiety i dzieci zostają wywiezione do Krasnojarska.

W Brzozówce pojawia się dwudziestokilkuletni Stanisław Stolle, syn Feliksa, przed wybuchem wojny student Politechniki Berlińskiej. Prawdopodobnie obejmuje kierownictwo nad rodzinnym zakładem, który teraz ma produkować przede wszystkim szkło okienne na potrzeby Niemiec.

Lech Stolle z ojcem Feliksem. Źródło: archiwum rodzinne

Stanisław i jego młodszy, 16-letni brat Lech wstępują do Armii Krajowej. Wiosną 1944 r., kiedy Niemcy częściowo opuszczają Brzozówkę, nad hutą przez kilka dni powiewa biało-czerwona flaga. Niemcy przyjeżdżają jednak ponownie i aresztują braci. Stanisław, ranny w akcji na miasteczko Wsielub, w gipsie zostaje przetransportowany do Warszawy. Tam, w okolicy ul. Filtrowej, przechodzi Powstanie Warszawskie. Dociera do Krakowa, a następnie ucieka do amerykańskiej strefy w Niemczech. Po odzyskaniu dyplomu berlińskiej uczelni zostaje dyrektorem polskiej szkoły technicznej w Eslingen, a później w Ludwigsburgu. Wkrótce emigruje do Australii (umrze w 1987 r.).

Lech we wrześniu 1944 r. ukrywa się, ale po tym, jak wydaje go dawny pracownik huty, zostaje aresztowany przez miejscowe służby enkawudzistów. Rok później skazuje go Kolegium Specjalne przy NKWD. Spędza 10 lat w obozie specjalnym w pobliżu Karagandy. Jest wykorzystywany do morderczej pracy przy wyrębie lasu, następnie jako zdun, tynkarz i murarz. Do Polski przyjeżdża pod koniec 1955 r., waży 36 kg. Czterdzieści lat później, na kilkanaście dni przed śmiercią w łódzkim szpitalu, zdąży podyktować swojej córce wspomnienia z pobytu w sowieckich więzieniach i łagrach.

Dekadę wcześniej niż Lech, z Syberii do kraju powraca część rodziny Stolle, która padła ofiarą wywózki (nie wraca siostra Stanisława i Lecha – Pryma-Feliksa, która zginęła w wieku 28 lat w Aczińsku). Do swoich przedwojennych domów wrócić nie mogą – Grodzieńszczyzna znajduje się teraz na terenie Związku Sowieckiego.

Fabryka w Brzozówce, już bez rodziny Stolle, rusza jeszcze w 1945 r. Część pracowników pozostaje na miejscu, inni wyjeżdżają do Polski i szukają zatrudnienia w swoim fachu. W kolejnych dziesięcioleciach zakład nad Niemnem się rozrasta (sama Brzozówka staje się miastem), ale po rozpadzie ZSRS zatrudnienie stopniowo spada. Dzisiejsza fabryka Neman w Berezovce prowadzi muzeum, gdzie można podziwiać przedwojenne eksponaty.

Pamiątką po polskich założycielach huty w Brzozówce są ich groby i budynki, które postawili – wiele z nich przetrwało dziejowe zawieruchy. W kościele wciąż można pomodlić się przed obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej ufundowanym przez rodzinę Stolle, a w nadniemeńskim lesie – natknąć się na kawałki kolorowego szkła.

Dziękujemy Pani Danucie Stolle-Grosfeld – wnuczce Feliksa, córce Lecha – za przekazane archiwalia oraz prace prof. Piotra Banasia.

Ponadto w tekście wykorzystano następujące źródła: