28 lipca 1920 r. Profesorski pociąg samarytański odjeżdża z Poznania
To nie był zwyczajny pociąg kursujący na trasie Poznań – Warszawa. Składał się z 22 wagonów, z których ani jeden nie był pasażerski. Kto na dworcu w Poznaniu zajrzał do wnętrza, mógł dostrzec świetnie wyposażoną składnicę żywnościową i magazyn bielizny, aptekę, pomieszczenie opatrunkowe i wagony jadalne, a przede wszystkim – pięć wagonów dla ciężko chorych, każdy z 10–12 łóżkami.
Do pociągu wsiadło siedmiu profesorów Uniwersytetu Poznańskiego w towarzystwie 20 wojskowych, czterech sanitariuszek Czerwonego Krzyża i personelu pomocniczego. Wspólnie stworzyli załogę pociągu, który szybko zyskał miano „samarytańskiego”. Misją tej niezwykłej eskapady była bowiem pomoc żołnierzom. Cel brzmiał: udzielić chorym i rannym pierwszej pomocy oraz przewieźć ich do szpitali oddalonych od miejsc zaciętych walk.
Co ciekawe, profesorowie wchodzący w skład załogi wcale nie mieli wykształcenia medycznego – w chwili organizowania pociągu poznańscy lekarze już dawno byli na froncie. I tak do wagonów wsiedli prof. Tadeusz Chrząszcz (technolog rolny i specjalista w dziedzinie gorzelnictwa), prof. Władysław Mieczysław Kozłowski (filozof i przyrodnik), prof. Edmund Malinowski (botanik i genetyk) czy prof. Feliks Terlikowski (biolog, gleboznawca i agrochemik).
Jak czytamy w „Kurjerze Poznańskim” z 28 lipca 1920 r., pomysłodawcą wystawienia pociągu był Czerwony Krzyż. Kadra naukowa Uniwersytetu Poznańskiego natychmiast podjęła inicjatywę i rozpoczęła zbiórkę funduszy na wyposażenie wagonów (profesorowie zrezygnowali z 10% swojego uposażenia). Poznańscy robotnicy w godzinach wolnych od pracy wykonali niezbędny remont. To było prawdziwie solidarne działanie poznaniaków! Biskup Stanisław Kostka Łukomski, który dokonał poświęcenia pociągu, nazwał go „dziełem miłości”. To owoc miłości braterskiej ku tym, co za nas krew przelewają na granicach Ojczyzny. To widomy znak, że tu o nich myślą, że troszczą się o nich, że ich kochają – mówił biskup.
Dalsze dzieje Pociągu Sanitarnego nr 73 – bo tak brzmiała jego oficjalna nazwa – poznajemy dzięki pamiętnikowi komendanta Władysława Magowskiego, lekarza. Początkowo pociąg został wysłany do Siedlec. Oto zapiski z 30 lipca:
Po zgłoszeniu się w stacji zbornej następuje natychmiast ładowanie chorych i rannych, w stosunkach fatalnych się znajdujących, w okropnym deszczu. Praca wre całą noc. Większa część ma czerwonkę. Dwóch umiera w nocy.
Kolejne przystanki pociąg miał m.in. w Miłosnej i Skalmierzycach. Wyjechał z rannymi do Poznania, by mogli się leczyć w tamtejszych szpitalach. Przed decydującą Bitwą Warszawską załoga brała udział w ewakuacji rannych i chorych ze stołecznych szpitali do Grudziądza. 15 sierpnia pociąg dostał się pod ostrzał bolszewicki, szczęśliwie jednak nikt nie ucierpiał. Pod koniec września wagony przejęło wojsko – profesorowie mogli wrócić do pracy.
Dokładne dzieje pociągu profesorskiego z Poznania można poznać dzięki zbiorom Muzeum Historii Polski. W muzealnej kolekcji cyfrowej są dostępne zapiski Władysława Magowskiego z 1920 r. oraz artykuł jego krewnej – prof. Anity Magowskiej, kierownik Katedry i Zakładu Historii Nauk Medycznych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. Polecamy lekturę obydwu materiałów!