Ludzie

30 lipca 1920 r. Wielkopolska i Pomorze poszukują idealnych burmistrzów

Sumienny, trzeźwy i energiczny – taki miał być idealny burmistrz Miłosławia w 1920 r. Sto lat temu miejscowy magistrat poszukiwał nowego gospodarza za pośrednictwem… anonsu w dziale ogłoszeń o pracę. Dziś, kiedy zdążyliśmy już mocno przywyknąć do wyborów samorządowych co 5 lat, trudno sobie wyobrazić wyłanianie włodarzy miast i gmin w drodze takiej samej rekrutacji, jaką przechodzą zwyczajni pracownicy!

Pocztówka z Miłosławia wydana przed 1920 r. Źródło: Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa

Wygląda na to, że znalezienie właściwego kandydata nie należało do najłatwiejszych zadań – ogłoszenie w „Dzienniku Poznańskim” powtarzano wielokrotnie, jeszcze w kwietniu 1921 r. To może dziwić, bo Miłosław wydawał się atrakcyjnym miejscem pracy i zamieszkania. Działały tu warsztaty rzemieślnicze, browar, młyn, gorzelnia, tartak, mleczarnia i fabryka cygar. Było to ponadto miasto z ciekawą historią – to tu w 1848 r. odbyła się zwycięska bitwa kosynierów z wojskami pruskimi, a w 1899 r. odsłonięto pierwszy na ziemiach polskich pomnik Juliusza Słowackiego. W miłosławskim pałacu Kościelskich gościli najwybitniejsi Polacy, na czele z Józefem Ignacym Kraszewskim, Henrykiem Sienkiewiczem, Władysławem Reymontem, Julianem Fałatem, Leonem Wyczółkowskim czy Henrykiem Wieniawskim.

Pałac Kościelskich w Miłosławiu. Zdjęcie wykonane po 1918 r.
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Czy burmistrz znaleziony przez ogłoszenie spełnił oczekiwania? Tego niestety nie wiemy – choć w poszukiwania zaangażowały się Urząd Gminy i Biblioteka Publiczna w Miłosławiu, nie udało nam się ustalić, kto objął urząd w 1921 r. Możliwe, że był to mężczyzna o nazwisku Knapik, nie zachowały się jednak żadne informacje biograficzne na jego temat.

Przy okazji przekonaliśmy się, że poszukiwanie burmistrza przez ogłoszenie było w latach 1920–1921 częstą praktyką w zachodniej Polsce. W ten sposób nowego gospodarza szukały m.in. Kobylin, Ujście, Margonin, Szubin i Starogard.

Sposób rekrutacji burmistrzów do złudzenia przypominał dzisiejsze praktyki HR: kandydaci mieli się zgłaszać ze swoimi CV (co ciekawe, niekiedy wymagano własnoręcznie napisanego życiorysu), konieczne były także referencje wystawione przez „osoby wiarygodne” i świadectwa pracy. Mile widziana była znajomość zagadnień komunalnych i prawa.

Pensje wahały się od 4000 do nawet 9000 marek polskich (w zależności od wielkości miasta/gminy). Burmistrzowie mogli liczyć na dodatki drożyźniane, bonusy na mieszkanie, opał i oświetlenie. Czasem przysługiwało im mieszkanie w ratuszu. Jesteśmy ciekawi, czy kandydatów na stanowisko włodarzy gmin było więcej niż w przypadku wyborów samorządowych!