„Damskie wojsko”, czyli Ochotnicza Legia Kobiet
Popularne porzekadło głosi, że o ile porażka jest sierotą, to sukces ma wielu ojców. W przypadku Ochotniczej Legii Kobiet, pierwszej ochotniczej kobiecej organizacji wojskowej na ziemiach polskich, której utworzenie należy uznać za sukces, wypadałoby mówić o matkach. Wprawdzie za twórczynię Legii uchodzi Aleksandra Zagórska, ale niewątpliwie swoje piętno na organizacji równie mocno odcisnęła Wanda Gertz, odpowiedzialna za jej tworzenie w Wilnie. Co więcej, chociaż obie organizacje nosiły tę samą nazwę, to początkowo działały niezależnie od siebie i dopiero w przededniu wojny polsko-bolszewickiej zostały scalone w jednolitą strukturę.
Urodzona w 1882 roku Aleksandra Zagórska, której nazwisko nierozerwalnie związane jest ze Lwowem, nie była rodowitą mieszkanką tego miasta, przyszła bowiem na świat w Lublinie jako Aleksandra Lubicz-Radzymińska. Co więcej, do Lwowa zawitała już jako osoba dorosła, gdyż dzieciństwo upłynęło jej na podróżach i przeprowadzkach, ponieważ rodzice Aleksandry często zmieniali miejsce pobytu. Jako nastoletnia uczennica piątej klasy gimnazjum w Radomiu po raz pierwszy zaangażowała się w działalność patriotyczną, wtedy właśnie wpadły jej w ręce ulotki Polskiej Partii Socjalistycznej, macierzystej organizacji partyjnej Józefa Piłsudskiego. Młoda, jeszcze bardzo naiwna dziewczyna chłonęła ich treść całą sobą. Wkrótce skontaktował się z nią ktoś z organizacji, starając się ją wciągnąć w czynną działalność, a pierwszym zadaniem Aleksandry miało być rozwieszenie na ulicach Radomia plakatów propagujących działalność PPS. Była to jednak nieudana próba, gdyż stanowcze weto postawili rodzice panny Lubicz-Radzymińskiej, bojąc się o bezpieczeństwo córki i skutecznie wybijając jej z głowy jakąkolwiek działalność polityczną.
Kiedy już dorosła i została studentką chemii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, z dala od nadopiekuńczych rodziców, ponownie nawiązała kontakt z PPS. Wkrótce też wstąpiła w szeregi z czasem całkowicie podporządkowanej Józefowi Piłsudskiemu Organizacji Bojowej PPS, zwanej Bojówką i zajmującej się… działalnością terrorystyczną. Być może dla niektórych czytelników to złe określenie, ale niestety, taka jest prawda. Zresztą żaden z członków Bojówki nie obraziłby się za nazwanie go terrorystą, skoro na łamach „Robotnika”, organu prasowego PPS, istniała nawet „Rubryka terrorystyczna”, opisująca zamachy dokonywane przez członków organizacji. W owych czasach określenie „terror” miało bowiem nieco inne znaczenie niż współcześnie – rozumiano je po prostu jako przemoc. Terrorem swoje działania nazywali nie tylko członkowie Organizacji Bojowej PPS – rosyjskie władze także określały tym mianem wszelkie akcje wymierzone przeciwko nielegalnie działającym na terenie Rosji organizacjom bojowym.
Co ciekawe, w Bojówce chętnie wykorzystywano kobiety, którym z reguły powierzano niebywale trudne zadanie przewozu materiałów wybuchowych, broni i amunicji. Było to uzasadnione i przemyślane: podróżująca samotnie lub w towarzystwie siostry czy przyjaciółki kobieta budziła znacznie mniejsze zainteresowanie żandarmów niż mężczyzna w takiej samej sytuacji, w związku z tym ryzyko rewizji było minimalne. Członkinie Bojówki miały także inną przewagę nad swoimi kolegami z organizacji: mogły ukrywać przewożone przedmioty pod ubraniem. Amunicję zazwyczaj sprytnie chowały w specjalnie uszytych sukniach i halkach, a karabiny, choć zazwyczaj tylko ich części, przywiązywały sobie podwiązkami do nóg, dynamit zaś ukrywały w ciasno dopasowanych gorsetach. Nierzadko bywało, że obładowana „dromaderka”, bo właśnie tak potocznie nazywano trudniące się przenoszeniem nielegalnych materiałów damy, wyglądała jak otyła niewiasta, podczas gdy w rzeczywistości była zwiewną i szczuplutką kobietą. Jeden z członków partii żartobliwie mawiał, że jego żona nabiera kuszących kształtów dopiero wówczas, kiedy pod ubraniem schowa pud, czyli szesnaście kilogramów, amunicji…
Panna Aleksandra także została dromaderką, zajęła się bowiem przemytem przez granicę z Królestwem broni i wydawnictw partyjnych, zmyślnie ukrytych pod zamaszystą spódnicą z podwójnego płótna i w specjalnie do tego celu uszytym gorsecie. Z czasem przeniosła się na stałe do Warszawy, gdzie z racji wykształcenia powierzono jej znacznie ambitniejsze zadanie – produkcję bomb i granatów wykorzystywanych w zbrojnych akcjach Bojówki. Nie pracowała sama, do pomocy przydzielono jej innego chemika, Aleksandra Lutze-Birka, udającego jej męża, oraz towarzyszkę Franię z Radomia, wcielającą się w rolę służącej. Ta fałszywa rodzina, stworzona na potrzeby konspiracji, zajmowała mieszkanie przy ulicy Pięknej, gdzie zaraz po wprowadzeniu Aleksandra wraz ze swoim rzekomym małżonkiem założyła profesjonalne laboratorium chemiczne, w którym produkowała materiały wybuchowe. Niestety, wobec trudności w zdobyciu surowców materiały produkowane przez Aleksandrę nie były dobrej jakości, ale mimo to z całą pewnością zostały wykorzystane w dwóch udanych akcjach Bojówki: podczas krwawej środy, jak z czasem nazywano akcję organizacji przeciwko okupacyjnym władzom rosyjskim przeprowadzoną 15 sierpnia 1906 roku, oraz w zamachu na warszawskiego generała-gubernatora Gieorgija Skałona, do którego doszło trzy dni później. Zresztą podczas tego drugiego wydarzenia czołową rolę także odegrały kobiety: Wanda Krahelska, Albertyna Helbertówna i Zofia Owczarek.
Przygotowywanie bomb i granatów było niebezpieczne nie tylko ze względu na możliwość aresztowania, ale także z powodów zdrowotnych, ponieważ do produkcji używano głównie rtęci, co groziło poważnym zatruciem, o czym przekonała się Aleksandra. Wprawdzie przestrzegała wszelkich zasad ostrożności, a przy pracy zasłaniała nos i usta specjalną maseczką, ale i tak pewnego dnia przy odważaniu składników zatruła się oparami „rtęci piorunującej”. Sytuacja była na tyle poważna, że musiała przerwać pracę i udać się na kurację do Zakopanego, gdzie na szczęście doszła do zdrowia. Wkrótce powróciła do niebezpiecznej działalności na rzecz Bojówki. Była już wówczas w związku z niejakim Bitschanem, którego imienia, podobnie jak innych danych, próżno szukać w dostępnych materiałach. Być może była jego żoną, ale niewykluczone, że para żyła w nieformalnym związku, co nie było dziwne w środowisku socjalistów, członków PPS, przecież nawet Józef Piłsudski długo funkcjonował właśnie w takim związku z Aleksandrą Szczerbińską.
29 listopada 1904 roku przyszła komendantka Ochotniczej Legii Kobiet wydała na świat swoje pierwsze dziecko, syna Jerzego. Z nieznanych powodów Aleksandra rozstała się z ojcem dziecka, by cztery lata później związać się z Józefem Bednarzem, lekarzem, także związanym z PPS, i zaszła z nim w ciążę. Para zamieszkała w Warszawie, w mieszkaniu przy Hożej, bowiem lokum przy Pięknej, gdzie wcześniej mieszkała, było zajęte przez innych lokatorów, nienależących do PPS, a po laboratorium nie został ślad. Tak się złożyło, że wkrótce Bednarzowie zostali aresztowani, a związany z tym stres przedwcześnie wywołał u Aleksandry bóle porodowe. Żandarmi wozili ją po kilku warszawskich więzieniach, bezskutecznie szukając zakładu, który zapewniłby opiekę rodzącej i dziecku, co pogorszyło stan kobiety. Ostatecznie trafiła na Pawiak, gdzie urodziła, ale niemowlę wkrótce zmarło. Tymczasem zaledwie czteroletni pierwszy syn Aleksandry przebywał pod opieką rosyjskich żandarmów w mieszkaniu przy Hożej, gdzie urządzono zasadzkę na innych spiskowców. Agenci Ochrany chcieli wykorzystać dziecko do rozpoznania gości systematycznie odwiedzających jego rodziców.
Ponieważ Aleksandrze groziła zsyłka na Syberię, postanowiła działać: w październiku udało się jej przekupić prokuratora, co nie było szczególnie trudne, gdyż urzędnicy rosyjscy wszystkich szczebli słynęli z wyjątkowej podatności na korupcję. Warunkowo wyszła na wolność i… czym prędzej uciekła do Krakowa i tam czekała na męża. Wkrótce doktorowi Bednarzowi także udało się zbiec do Galicji, gdzie znalazł pracę w renomowanej klinice psychiatrycznej w Kulparkowie pod Lwowem, w której leczono pacjentów z całej wschodniej Galicji. Było to idealne miejsce dla pary konspiratorów: nie dość, że macki agentów rosyjskich tam nie sięgały, to jeszcze nie musieli się martwić o tak przyziemne sprawy jak zaopatrzenie domu w żywność, klinika była bowiem samowystarczalna. Na rozległym terenie zakładu, obejmującym w sumie pięćdziesiąt dziewięć hektarów i piętnaście arów, mieściły się różne warsztaty, cały duży folwark z polami uprawnymi, ogrodami, sadami, a także stajnie, wozownie, obory i chlewiki. Wszystko było wykorzystywane do terapii, a przy okazji pozyskiwano warzywa, owoce, jak również inne artykuły spożywcze, które służyły wyżywieniu nie tylko pacjentów, ale także personelu szpitalnego. Tak się bowiem złożyło, iż na terenie szpitala w Kulparkowie mieszkali i chorzy, i pracownicy wraz z rodzinami: lekarze, pielęgniarki, urzędnicy, personel techniczny i folwarczny. W sumie około czterystu osób, wśród których był też doktor Bednarz i jego małżonka. Bednarzowie ledwie osiedli w Kulparkowie, a już zaangażowali się w działalność niepodległościową, podobnie jak lekarz pracujący na terenie zakładu, doktor Roman Zagórski. Aleksandra najwyraźniej nie znalazła szczęścia u boku Józefa Bednarza, skoro nawiązała romans właśnie z Romanem Zagórskim, a w 1912 roku była już jego żoną…
Zagórski okazał się wręcz idealnym ojczymem dla małego Jurka, który wyrastał na niebywale inteligentnego chłopca, lubił matematykę i przyrodę, interesował się także historią Lwowa i był wpatrzony w Józefa Piłsudskiego, częstego gościa w domu Romana i Aleksandry. Oprócz przyszłego Naczelnika dom Zagórskich odwiedzali także inni działacze związani z PPS: Kazimierz Sosnkowski, Walery Sławek, Tomasz Arciszewski czy Jan Jur-Gorzechowski, późniejszy mąż słynnej pisarki Zofi i Nałkowskiej. Syn Aleksandry był bardzo lubiany przez gości bywających w salonie jego matki i ojczyma; z Piłsudskim grywał w szachy, a Sosnkowski był pod wrażeniem jego wiedzy z dziedziny wojskowości.
Aleksandra w 1911 roku była członkinią Związku Walki Czynnej, jak również Związku Strzeleckiego we Lwowie. Zajmowała się nie tylko pracą administracyjną, ale także organizowała przeznaczone tylko dla kobiet szkolenia z zakresu produkcji materiałów wybuchowych. Podczas pierwszej wojny światowej aktywnie działała w Komitecie Pracy Obywatelskiej Kobiet, jednocześnie prowadząc akcję werbunkową do Legionów Józefa Piłsudskiego.
Swoje działania zintensyfikowała po wybuchu wojny polsko-ukraińskiej, angażując się w obronę Lwowa. W Komitecie Pracy Obywatelskiej Kobiet, organizacji zajmującej się opieką nad rodzinami żołnierzy oraz prowadzeniem jadłodajni i herbaciarni dla wojska, pierwsze skrzypce niewątpliwie grała Maria Dulębianka. To właśnie jej Zagórska przedłożyła swój projekt utworzenia służby kurierskiej złożonej z miejscowych harcerek, mającej za zadanie utrzymanie łączności między odciętymi od siebie liniami frontu Lwowa. Pomysł spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem Dulębianki, spodobał się także innej miejscowej działaczce, Michalinie Mościckiej. W ten sposób powołano do życia służbę kurierską, stanowiącą zalążek przyszłej Ochotniczej Legii Kobiet (OLK). Punkt zborny oddziału kurierek znajdował się w siedzibie Komitetu Pracy Obywatelskiej Kobiet, a jak pisze Wanda Kiedrzyńska w swojej pracy z 1931 roku poświęconej OLK, do obowiązków 56 dziewcząt pełniących służbę należało przede wszystkim: „werbowanie i przeprowadzanie okrężnymi drogami ochotników do wojska polskiego, przenoszenie przez linię bojową korespondencji, pochodzącej z Komendy Uzupełnień i Biura Wywiadowczego, działających na terenie miasta, zajętym przez Ukraińców; zbieranie wywiadów i wreszcie kolportaż «Głosu Polskiego», który po zawieszeniu pism polskich i zdemolowaniu ich drukarń, był jedynym pisemkiem polskim w okupowanej przez nieprzyjaciela części Lwowa. Pismo to redagowały: dr. Waniczkówna i ś.p. Ancówna, kurierki zaś odbijały je na hektografach [rodzaj powielacza – I.K.] i maszynach do pisania w lokalu Komitetu”. Młodziutkie dziewczęta musiały wykazać się nie lada odwagą i determinacją, gdyż z racji pełnionych obowiązków nieraz, zarówno w dzień, jak i w nocy, musiały przekraczać linię frontu, ocierając się o śmierć. Mimo to nie zdarzyło się, żeby którakolwiek z nich odmówiła wykonania rozkazu.
Kurierki Zagórskiej nie były jedynymi kobietami biorącymi udział w walkach o Lwów, inne lwowianki także włączyły się w dzieło obrony miasta, nie tylko opiekując się rannymi jako sanitariuszki czy pełniąc służbę kurierską. Przedstawicielki płci pięknej często stawały ramię w ramię z mężczyznami, biorąc do ręki karabin, z którym poczynały sobie całkiem nieźle. I wiele z nich zapłaciło za to życiem, o czym można się przekonać, odwiedzając cmentarz Orląt Lwowskich, stanowiący część cmentarza Łyczakowskiego, gdzie spoczywa sześćdziesiąt sześć uczestniczek walk o to miasto. „Tu leżą i panienki słodkie, i kobiety serdeczne, pomordowane, na pozycji poległe albo tyfusem pobite; lwice i wilczyce, a z pozoru anioły modrookie, co obłędem niezmiernej miłości dotknięte, «Polską obłąkane», serca swoje, różom purpurowym podobne, w serca bohaterów największych zmieniły” – pisał znany polski pisarz Kornel Makuszyński, który swoje młode lata spędził we Lwowie. Wśród mogił na lwowskim cmentarzu można znaleźć grób kurierki Felicji Sulimirskiej, zmarłej od ran otrzymanych podczas pełnienia służby, a „tyfusem pobita” została wspomniana wcześniej Maria Dulębianka, która zaraziła się nim, wizytując ukraińskie obozy dla internowanych.
Źródło: domena publiczna
Polacy 22 listopada odnieśli zwycięstwo, ale Aleksandra Zagórska nie mogła nim się cieszyć razem z innymi mieszkańcami Lwowa, gdyż właśnie tego dnia dowiedziała się o śmierci swojego jedynego syna, który zmarł 21 listopada 1918 roku na skutek ran odniesionych podczas walk na cmentarzu. Aleksandra z pewnością bardzo przeżyła stratę swojego jedynego dziecka, ale pogrzeb Jureczka pamiętała jak przez mgłę, gdyż lekarze zatroskani o jej stan psychiczny zaaplikowali jej środki uspokajające. Potem opowiadała, że w głowie utkwiły jej tylko migawki, w tym obraz zapłakanej adiutantki trzymającej wiązankę białych chryzantem…
„Nie dane mi było pogrążyć się w rozpaczy po stracie najdroższego dziecka – wspominała później. – Zostałam wezwana do dalszej służby, trzeba było dalej bronić Lwowa przed nieustającymi atakami Ukraińców”. Kto wie, być może zaangażowanie w walce o polskość miasta sprawiły, że mogła chociaż na chwilę oszukać ból po stracie syna, jednego z Orląt Lwowskich? Z całą pewnością, obserwując ofiarność innych kobiet, które nie zawahały się ryzykować życie, walcząc o ukochany Lwów, uznała, że ten zapał należy spożytkować w konkretny sposób i postanowiła utworzyć oddział straży kobiecej przy organizowanej wówczas Miejskiej Straży Obywatelskiej. Wprawdzie początkowo projekt Zagórskiej spotkał się z niezbyt przychylnym przyjęciem, ale uparta kobieta dopięła swego. „Niezrażona pierwszym niepowodzeniem udała się komendantka do kapitana Wita Sulimirskiego, który organizował właśnie Miejską Straż Obywatelską, z projektem utworzenia oddziału kobiecego straży. Kapitan Sulimirski po porozumieniu się z władzami obiecał udzielić pomocy przy tworzeniu milicji kobiecej”, i słowa dotrzymał.
Źródło: domena publiczna
Teraz Zagórska mogła przystąpić do działania. Przede wszystkim zamieściła stosowne ogłoszenie w miejscowej prasie, na które odpowiedziało wiele kobiet. Wśród nich obok nauczycielek, urzędniczek i studentek znalazły się także uczennice miejscowych gimnazjów i seminarium nauczycielskiego. Jednak entuzjazm chętnych i samej Zagórskiej nie wystarczył – nowa kobieca formacja niemal od początku była traktowana przez władze po macoszemu. Wprawdzie Komenda Miejskiej Straży Obywatelskiej mieściła się w obszernym budynku Instytutu Technologicznego, ale punkt werbunkowy Milicji Obywatelskiej Kobiet (MOK) umieszczono… w ubikacji, i to dość ciasnej. Zaledwie po kilku dniach nawet i ten skromny lokal został im zabrany, wobec czego przeniosły się do siedziby Komitetu Obrony Polek, który ofiarowała im Dulębianka. Kiedy jednak liczba kobiet chętnych do wstąpienia w szeregi formacji przekroczyła najśmielsze oczekiwania, także i tam zrobiło się ciasno. Na szczęście przedsiębiorczej komendantce udało się zdobyć salę nieczynnej wówczas giełdy, którą można było wykorzystać na zbiórki i ćwiczenia pod czujnym okiem porucznika Nawareckiego, przydzielonego milicjantkom w charakterze instruktora przez kapitana Sulimirskiego. Ofi cer bardzo poważnie traktował swoje obowiązki, nie stosując wobec podopiecznych żadnej taryfy ulgowej.
Początkowo panie służące w MOK ściśle wypełniały rozkazy kapitana Sulimirskiego, ale często też same wychodziły z inicjatywą. Tak było, kiedy Helena Mościcka, notabene córka przyszłego prezydenta, przechodząc wraz z koleżanką przez cytadelę, spostrzegła pozostawione tam bez straży działa, przy których kręcili się jacyś podejrzani ludzie. Wówczas za zgodą komendantki zwróciły się do dowódcy baterii, aby postawił przy działach wartę złożoną właśnie z milicjantek. W ten sposób zapoczątkowały służbę wartowniczą kobiet.
we Lwowie
Źródło: domena publiczna
Z czasem okazało się, że kobiety służące w milicji praktycznie spędzają na służbie cały dzień, a niejednokrotnie noc, nie mając czasu na pracę zawodową, o życiu prywatnym nie wspominając, ale za wykonywanie często niebezpiecznych obowiązków nie otrzymywały żadnego wynagrodzenia. W tej sytuacji Zagórska uznała, że konieczne jest przekształcenie grupy bojowej w formację wojskową, skoszarowaną i zaprowiantowaną zgodnie z regulaminem obowiązującym w Wojsku Polskim. W tej kwestii w pełni zgodził się z komendantką kapitan Sulimirski i w grudniu 1918 roku, w porozumieniu z komendantem miasta pułkownikiem Jasińskim, została utworzona nowa organizacja o charakterze wojskowym – Ochotnicza Legia Kobiet, stając się częścią Wojska Polskiego. W marcu następnego roku Aleksandra Zagórska pojechała do Warszawy, aby osobiście przedłożyć projekt organizacji Naczelnikowi Państwa. Zadanie miała ułatwione nie tylko dlatego, że Piłsudski znał ją osobiście, ale także ze względu na wyjątkowo pozytywne opinie napływające ze Lwowa do Warszawy od tamtejszych dowódców. W kwietniu do rąk Zagórskiej trafiła depesza z Ministerstwa Spraw Wojskowych o następującej treści: „Uprasza się zawiadomić panią Aleksandrę Zagórską o akceptacji projektu organizacji Legii Kobiet w zasadniczej jego osnowie. Zatwierdzony projekt organizacji zostanie przesłany na piśmie dowództwu Wojska Polskiego na Galicję Wschodnią we Lwowie. Wiceminister Sosnkowski, generał-porucznik. 9 kwietnia 1919”.
Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Kobiety służące w OLK, a więc w formacji wojskowej, miały mieć zapewnione zakwaterowanie, umundurowanie, jak również wyżywienie. Przynajmniej teoretycznie, bo trudna sytuacja we Lwowie sprawiła, że istniały poważne trudności w zaopatrywaniu legionistek. Kobiety służące w Legii pełniły, podobnie jak wcześniej w milicji, służbę wartowniczą etapową, a w wyjątkowych wypadkach – także frontową. Ochotniczki mogły też brać udział w służbie patrolowej i łącznikowej na ostrzeliwanych peryferiach Lwowa.
Fragment książki Iwony Kienzler „Waleczne kobiety roku 1920”, wyd. Bellona, Warszawa 2020. Jak potoczyły się losy ochotniczek? Z jakimi trudnościami zmagały się na co dzień? Polecamy lekturę książki!
UWAGA! Konkurs na Facebooku
Regulamin konkursu „Waleczne kobiety”
- POSTANOWIENIA OGÓLNE
1.1. Organizatorem konkursu pod nazwą „Waleczne kobiety” (dalej zwanego „Konkursem”) jest Fundacja Instytut Łukasiewicza, adres: ul. Jaskółcza 4/1, 30-105 Kraków (dalej zwana „Organizatorem”).
1.2. Konkurs jest organizowany na zasadach określonych niniejszym regulaminem (dalej zwanym „Regulaminem”) i zgodnie z powszechnie obowiązującymi przepisami prawa.
1.3. Regulamin Konkursu jest dostępny w siedzibie Organizatora.
1.4. Uczestnikiem Konkursu może być wyłącznie pełnoletnia osoba fizyczna, posiadająca pełną zdolność do czynności prawnych, zamieszkała na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej.
1.5. W Konkursie można brać udział wyłącznie osobiście, tj. niedopuszczalne jest dokonywanie zgłoszeń konkursowych w imieniu osób trzecich. Osoba, która przystąpiła do Konkursu (dalej: zwana „uczestnikiem”), jest związana warunkami niniejszego Regulaminu.
1.6. Konkurs zostanie przeprowadzony w serwisie Facebook na fanpage’u bloga Polacy1920.pl tj. pod adresem: https://www.facebook.com/Polacy1920pl-104466047971723/.
1.7. Konkurs nie jest w żaden sposób sponsorowany, popierany, przeprowadzany ani związany z serwisem Facebook. Nadto serwis Facebook nie ponosi odpowiedzialności z tytułu przeprowadzenia Konkursu wobec jego uczestników. Wszelkie roszczenia z tego tytułu uczestnicy powinni kierować bezpośrednio do Organizatora.
1.8. W Konkursie nie mogą brać udziału pracownicy i współpracownicy Organizatora, Fundatora nagród i inne osoby współpracujące przy organizacji i prowadzeniu Konkursu, jak również członkowie rodzin wyżej wymienionych osób i osoby pozostające z nimi we wspólnym gospodarstwie domowym. - CZAS TRWANIA KONKURSU
2.1. Konkurs będzie trwał od 29 lipca 2020 r. od momentu ogłoszenia do 31 lipca 2020 r.(do godziny 23:59).
2.2. Tylko od momentu ogłoszenia konkursu do określonej daty i godziny jego zakończenia będzie można dokonywać zgłoszeń do konkursu.
2.3 Lista laureatów Konkursu zostanie ogłoszona w komentarzu pod postem konkursowym w terminie nie później niż 3 sierpnia 2020 r. - PRZEBIEG KONKURSU
3.1. W celu wzięcia udziału w Konkursie uczestnik powinien odpowiedzieć na zadanie konkursowe polegające na napisaniu odpowiedzi pod postem konkursowym: „Opisz w maksymalnie 10 zdaniach, za co podziwiasz Polki, które sto lat temu włączały się w działania na rzecz obrony niepodległości” (dalej zwanej odpowiedzią).
3.2. Treść Odpowiedzi nie może naruszać przepisów powszechnie obowiązującego prawa ani praw osób trzecich, dóbr osobistych osób trzecich, praw własności intelektualnej, jak również nie może zawierać zwrotów powszechnie uznanych za obelżywe. Odpowiedzi na zadanie konkursowe nie spełniające wymogów Regulaminu, w szczególności nie związane z tematyką Konkursu, będą wykluczane z Konkursu przez Organizatora.
3.3. W celu zapewnienia prawidłowego przebiegu Konkursu Organizator powoła trzyosobową komisję (zwaną dalej „Komisją”), w skład której wejdzie trzech przedstawicieli Organizatora. Komisja zobowiązana będzie do pełnienia nadzoru nad przestrzeganiem postanowień Regulaminu przez uczestników i podejmowania innych czynności, wskazanych w Regulaminie. W razie braku porozumienia wszystkich członków Komisji, decyzje Komisji zapadają większością głosów.
3.4. Komisja przyzna 2 nagrody dla 2 laureatów, którzy, zdaniem Komisji, udzielili najbardziej merytorycznych, trafnych i kreatywnych odpowiedzi.
3.5. Przy wyborze najlepszych Odpowiedzi Komisja będzie się kierować własnym uznaniem i weźmie pod uwagę przede wszystkim kreatywność, pomysłowość oraz poziom refeksji na temat udziału Polek w walce o wolność i niepodległość. - Prawa autorskie. Dane osobowe
4.1. Uczestnik niniejszym oświadcza, że: (i) jest jedynym autorem Odpowiedzi zgłoszonych przez niego do Konkursu; (ii) Odpowiedź nie narusza praw osób trzecich; (iii) przysługują mu wyłączne i niczym nieograniczone autorskie prawa majątkowe do Odpowiedzi; (iv) Odpowiedź nie stanowi opracowania w rozumieniu ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
4.2. Laureat wyłoniony w wyniku procedury opisanej w pkt 3 Regulaminu, z chwilą zawiadomienia laureata o wygranej w Konkursie, udziela Organizatorowi i Fundatorowi nagród, każdemu z osobna, niewyłącznej, nieodpłatnej licencji do zgłoszonej w Konkursie Odpowiedzi, zwanej dalej „Utworem”, na okres 5 lat, bez ograniczeń terytorialnych, wraz z prawem do sublicencji na rzecz osób trzecich, na następujących polach eksploatacji:
1) zwielokrotnianie dowolną techniką egzemplarzy Utworu, w tym techniką drukarską, reprograficzną, zapisu magnetycznego oraz techniką cyfrową;
2) wprowadzanie do obrotu, użyczenie lub najem oryginału albo egzemplarzy Utworu;
3) publiczne wykonanie, wystawienie, wyświetlenie, odtworzenie oraz nadawanie i reemitowanie, jak również publiczne udostępnianie Utworu w taki sposób, aby każdy mógł mieć do niego dostęp w miejscu i w czasie przez siebie wybranym (Internet), w tym w serwisach mobilnych i w aplikacjach mobilnych;
4) wykorzystanie Utworu i jego fragmentów w celach promocyjnych i reklamowych, we wszelkich formach reklamy i promocji, w tym: w formie reklamy prasowej, telewizyjnej, kinowej, zewnętrznej i internetowej, na dowolnych stronach i domenach internetowych i w serwisach mobilnych, w materiałach i gadżetach promocyjno-reklamowych, i innych formach promocji, na wszystkich polach eksploatacji wskazanych w niniejszym pkt;
5) wykonywanie autorskiego prawa zależnego do Utworu (rozporządzanie i korzystanie z opracowania Utworu) wraz z prawem do zezwalania na wykonywanie zależnego prawa autorskiego do Utworu, na wszystkich polach eksploatacji wskazanych w niniejszym pkt.
4.3. Administratorem danych osobowych uczestników Konkursu jest Organizator. Organizator oświadcza, że będzie przetwarzał dane osobowe uczestnika w zakresie podanym w formularzu zgłoszeniowym zgodnie z ustawą z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych (Dz.U. z 2002 r., Nr 101, poz. 926, z późn. zm.) w celu prawidłowego przeprowadzenia Konkursu. Organizator gwarantuje prawo wglądu uczestnika do jego danych osobowych i do ich poprawiania, jak również do żądania zaprzestania przetwarzania danych osobowych uczestnika. Dane osobowe nie będą udostępniane innym podmiotom. Podanie danych jest dobrowolne, jednakże konieczne do wzięcia udziału w Konkursie i odbioru nagrody. - NAGRODY
5.1. Nagrodami przeznaczonymi dla laureatów Konkursu są: dwie książki „Waleczne kobiety roku 1920” Iwony Kienzler (2 książki dla 2 laureatów)
5.2. Nagrody w Konkursie są wydawane przez Organizatora.
5.3. Informacje o przyznaniu nagrody laureatom zostaną wysłane w wiadomości prywatnej na portalu Facebook w ciągu 5 dni roboczych od momentu ogłoszenia listy laureatów. Nagrody zostaną wysłane na koszt Organizatora pod adresy wskazane w wiadomości prywatnej przez laureatów.
5.4. W przypadku nie podania przez laureata adresu do wysyłki nagrody w terminie 14 dni od dnia wysłania informacji o nagrodzie, prawo do niej wygasa.
5.5. Organizator zastrzega, że nagrody rzeczowe nie podlegają zamianie na ich równowartość pieniężną. Laureatom nie przysługuje prawo do wyboru nagrody i zastrzeżenia szczególnych właściwości nagrody. - POSTĘPOWANIE REKLAMACYJNE
6.1. Wszelkie reklamacje dotyczące Konkursu uczestnicy powinni zgłaszać najpóźniej w terminie 5 dni od dnia rozwiązania Konkursu, tj. od ogłoszenia listy laureatów w formie pisemnej na adres Organizatora: Fundacja Instytut Łukasiewicza, ul. Jaskółcza 4/1, 30-105 Kraków.
6.2. Reklamacje pisemne należy wysłać listem poleconym. Decyduje data stempla pocztowego.
6.3. Reklamacja powinna zawierać: imię, nazwisko, dokładny adres – w przypadku reklamacji w formie pisemnej, numer telefonu, jak również dokładny opis i uzasadnienie reklamacji.
6.4. Reklamacje rozpatrywane będą przez Komisję. Komisja będzie rozpatrywać reklamacje uczestników na podstawie Regulaminu. Komisja rozpatrzy reklamację w terminie 14 dni od dnia jej doręczenia.
6.5. Osoba zgłaszająca reklamację otrzyma rozstrzygnięcie Komisji na piśmie na adres podany przez nią w reklamacji.