Ludzie

12 września 1920 r. Zgaszona jasność – wojenne dzieci

Na każdej wojnie to one cierpią najbardziej. Sto lat temu, gdy zagrożenie ze strony bolszewików coraz bardziej się odsuwało, jedną z największych trosk były dzieci – zagubione, osierocone, chore, głodne.

Dzieci – to jasne, promienne oczy, takie bez fałszu i bez troski. To wiara głęboka we wszystko co dobre, to spojenie się z naturą, słońcem, stworzeniem każdym. I życie ich powinno być słoneczne, pierwotne i porywające. Jednak tak nie jest. Widocznie ciężkie wrażenia, troska codzienna z dorosłych spadają cieniem na dzieci i cieniem tych gaszą ich jasność – stwierdzał ze smutkiem dziennikarz „Rzeczpospolitej” w tekście, w którym opisał wrażenia z wizyty w parku Ujazdowskim. Spotkał tam wiele dzieci o dorosłych, zmęczonych twarzach.

Amerykański Czerwony Krzyż już w lutym 1920 r. oceniał, że w Polsce żyje milion wojennych sierot – najwięcej w Europie. Sierocińce były przepełnione. Wiele dzieci straciło rodziców tak wcześnie, że nie znały nawet swoich nazwisk. Jak informował dziennik „Robotnik”, warszawski magistrat utrzymywał w różnych placówkach 3000 małych podopiecznych, z których połowa pochodziła spoza stolicy. Nikogo nie dziwił widok maluchów z brzuszkami opuchniętymi od głodu i deformacjami spowodowanymi przez krzywicę, wywołaną brakiem witamin.

Stacja opiekuńcza Amerykańskiego Czerwonego Krzyża w Warszawie, 17 września 1920 r. Źródło: Biblioteka Kongresu. Koloryzacja: Anna Marjańska

Latem i jesienią 1920 r. wiele osób i organizacji starało się ulżyć cierpieniu dzieci. Prym wiódł Amerykański Czerwony Krzyż, a pomoc przybierała różne formy. Dzieci z Warszawy czy Brześcia Litewskiego w punktach opiekuńczych mogły liczyć na leczenie, posiłek i ubrania (wydawano swetry i czapki zrobione na drutach przez amerykańskie kobiety). Na wielu zdjęciach można dostrzec maluchy o łysych główkach – ścinanie włosów do skóry było jedyną skuteczną metodą walki z plagą wszy. Tak samo postępowano w ochronce Polskiego Białego Krzyża na warszawskich Powązkach. Placówka powstała z inicjatywy Heleny Paderewskiej. Przyjmowała dzieci uchodźców i jeńców, a także sieroty po poległych żołnierzach. Żłobek był otoczony szczególną troską władz publicznych, we wrześniu odwiedził go m.in. premier Witos.

Dzieci i opiekunowie z sierocińca Czerwonego Krzyża w Białymstoku, 22 września 1920 r. Źródło: Biblioteka Kongresu. Koloryzacja: Anna Marjańska

Młodzieżowy Czerwony Krzyż przysłał z USA do Polski narzędzia rolnicze w ramach specjalnego programu ogrodnictwa, dzięki któremu polskie dzieci i młodzież miały się nauczyć uprawy warzyw. Przybysze z USA pomagali maluchom chorym na gruźlicę i tyfus. Uczyli polskich opiekunów, jak zapobiegać chorobom – choćby poprzez częste wietrzenie pomieszczeń i zabawy na świeżym powietrzu. Pokazywali też, jak własnoręcznie wykonywać zabawki – drobiazgi mogące przynieść trochę radości maluchom, którym dzieciństwo odebrała wojna.

Dzieci z obozu dla uciekinierów wojennych z amerykańskim kapitanem Lymanem E. Kane’em. Warszawa, marzec 1920 r. Źródło: Biblioteka Kongresu. Koloryzacja: Anna Marjańska
Polskie dzieci uczą się wykonywać zabawki pod okiem opiekuna z Amerykańskiego Czerwonego Krzyża, sierpień 1920 r. Źródło: Biblioteka Kongresu